Data modyfikacji:

Polska branża gier w defensywie?

Kilka słów o kondycji rodzimych produkcji.

Rok 2015 był dla polskiej branży prawdziwym przełomem. To wtedy do sprzedaży trafiły dwa rewelacyjne tytuły, które nadal cieszą się ogromnym powodzeniem wśród graczy. Chodzi mi oczywiście o trzecią odsłonę Wiedźmina oraz Dying Light. Marka wykreowana przez CD Projekt RED cały czas trzyma fason, a dzięki licznym modom tworzonym przez fanów i świetnym rozszerzeniom fabularnym, jej żywot z pewnością potrwa jeszcze długo. Podobnie wygląda sytuacja z dziełem wrocławskiego Techlandu. Pomimo dwóch lat na karku, producent cały czas wspiera swoją grę o nowe zawartości, zachęcając kolejne osoby do dołączenia do zabawy. Ubiegły rok pod względem dużych i ważnych premier wyglądał równie interesująco, co było zasługą takich tytułów jak  chociażby Shadow Warrior 2, Layers of Fear, The Way czy dodatku do This War of Mine zatytułowanego The Little Ones. To właśnie wtedy zadebiutowało też fenomenalne Krew i Wino, a także bardzo dobre The Following.

KONIEC DOBREJ PASSY

Piszę o tym wszystkim, ponieważ patrzę na listę polskich gier, które wyszły dotychczas w 2017 roku i jestem delikatnie zawiedziony poziomem jakości niektórych rodzimych produkcji. Ponadto, w ciągu ostatnich kilku miesięcy nie wydano żadnego porządnego tytułu z segmentu AAA. Zdecydowanie ze wszystkich naszych developerów, najwięcej szumu na świecie robiło CI Games, reklamujące Sniper: Ghost Warrior 3 gdzie tylko mogło. Niestety, produkt końcowy zawodził na całej linii, ponieważ w dniu premiery gra miała pełno głupich błędów i niedoróbek. Porażka trzeciej odsłony Snipera była opłakana w skutkach dla polskiego game devu, gdyż nie tylko ucierpiała na tym reputacja, ale również w pewnym momencie zrobiło się niezłe zamieszanie na giełdzie. Reakcje włodarzy na krytykę ich dzieła też pozostawiały wiele do życzenia.

Zanim jednak użytkownicy zostali skazani na walkę z bugami w Sniperze, na początku roku na sklepowe półki trafił Husk tworzony przez studio UndeadScout. Twórcy gry zapowiadali prawdziwe fajerwerki, nie szczędząc porównań swojego tytułu do takich hitów jak Silent Hill czy Alan Wake. Zdaję sobie sprawę, że za grę odpowiadało zaledwie kilka osób, ale to nie upoważnia producenta do sprzedawania niedokończonego produktu, zwłaszcza, gdy przed premierą twierdzi się, że zmieni on pogląd na wirtualne horrory. Prawie tak samo wyglądała sytuacja z Inner Voices. Na papierze wszystko wyglądało zachęcająco, a przeprowadzony przez Dawida wywiad z reprezentantem firmy Sigma Games dawał nadzieję na sukces. W tym przypadku głównym powodem porażki był przede wszystkim brak doświadczenia twórców, dla których była to pierwsza większa produkcja w życiu. Mimo wszystko, nie jest to żadnym wytłumaczeniem, gdyż przeciętnego konsumenta dokonującego zakupu średnio interesuje ile osób pracowało nad danym tytułem oraz jakie miało zaplecze finansowe - liczy się przede wszystkim efekt końcowy.

Takie podejście z pewnością byłoby na rękę twórcom Inner Chains, kolejnego artystycznego horroru z polskim rodowodem. Studio Telepaths' Tree odpowiedzialne za tego potworka zatrudnia pracowników, pracujących wcześniej dla takich firm jak Epic Games, People Can Fly, CD Projekt RED, Flying Wild Hog czy Platige Image. Dlatego w tym przypadku możemy mówić o jeszcze większej porażce niż w przypadku gry CI Games. Inner Chains był ambitnym projektem, ale z założenia nie miał być wysokobudżetową, mega rozbudowaną produkcją. Pracownicy z takim stażem (kilkunastoletnie doświadczenie w branży) powinni uporać się z kwestiami technicznymi gry, a to właśnie te były największą bolączką tytułu. Tuż przed premierą próbowałem przeprowadzić wywiad internetowy z Tomaszem Strzałkowskim, pytając między innymi, czy studio jest przekonane, że nie zaliczy wpadki jak UndeadScout przy okazji Huska. Odpowiedzi nie uzyskałem, ale teraz już wiem, że porażka okazała się jeszcze większa. Co prawda, gra została już w znacznym stopniu naprawiona (w końcu bywa grywalna), jednakże niesmak pozostał.

JEST NADZIEJA

Mógłbym znaleźć jeszcze więcej przykładów złych polskich produkcji (jak np. tragiczne Anima Rivals, mało rozbudowany Operator Numeru Alarmowego lub niedopracowany technicznie port Shadow Warrior 2 na PlayStation 4), ale byłoby to krzywdzące dla producentów próbujących za wszelką cenę oddać w ręce graczy tytuły grywalne i dopracowane. Co prawda, większość takich produkcji reprezentuje segment indie, ale to w żadnym stopniu nie ujmuje ich wartości. To właśnie dzięki mniejszym, ale zaangażowanym developerom było mi dane zagrać w zabawnego Beat Copa, oferującego ciekawą rozgrywkę oraz wulgarny humor, idealnie trafiający w mój gust. Mnóstwo frajdy daje również Regalia: Of Men and Monarchs, będąca polskim jRPG-iem z prawdziwego zdarzenia, powstałym dzięki społeczności Kickstartera. Dzieło Pixelated Milk zapewnia wiele godzin fantastycznej zabawy, podczas której możemy podziwiać śliczną, ręcznie rysowaną oprawę wizualną oraz różnorodny gameplay. Z kolei Artifex Mundi regularnie dostarcza kolejne gry z gatunku HOPA, rozszerzając swoją działalność na konsole obecnej generacji.

Do listy rodzimych sukcesów dopisałbym jeszcze trzy ważne pozycje. Każda z nich została ciepło przyjęta zarówno przez graczy, jak i recenzentów z całego świata. Pierwszym tytułem zasługującym na wyróżnienie niech będzie Realpolitiks od studia Jujubee. Produkcję katowickiego producenta w dużym skrócie można przedstawić jako znacznie ułatwioną Europę Universalis. Gra co prawda nie prezentuje oszałamiającej grafiki, ale za to nadrabia interesującą tematyką, przemyślaną rozgrywką i bardzo klimatyczną oprawą dźwiękową. Gra była na tyle udana, że już została zapowiedziana kontynuacja. Poza tym, Jujubee pracuje obecnie nad mocno kontrowersyjnym Kurskiem, ale po zagraniu w Realpolitiks jestem spokojny o poziom wykonania ich nowego dzieła.

Kolejnym tytułem zasługującym na wyróżnienie jest niepokojące Get Even. The Farm 51 postawiło sobie za cel stworzenie mrocznego psychologicznego thrillera i w pełni wywiązało się z zadania. Gliwicki producent położył nacisk na powolną narrację i eksplorację kolejnych, coraz to dziwniejszych miejscówek. Całość zagrała jak należy, co miało przełożenie na wysoką notę w recenzji przygotowanej przez Dawida. Praktycznie taką samą ocenę otrzymał od nas Serial Cleaner opracowany przez iFun4All. Zabawa w sprzątacza trupów to nie lada gratka dla miłośników popkultury, ponieważ twórcy zdołali zawrzeć w grze masę nawiązań do filmów z lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Gameplay bywa mało skomplikowany (w tym przypadku to nie wada), ale cała otoczka buduje niesamowity klimat - tytuł zdecydowanie warty zagrania.

CO PRZYNIESIE PRZYSZŁOŚĆ?

Do napisania tego tekstu po raz pierwszy podchodziłem dobre dwa miesiące temu, ale niestety zawsze po drodze wskakiwało mi coś innego. Z perspektywy czasu, cieszę się jednak, że nie opublikowałem go wcześniej, ponieważ jeszcze wtedy w tytule nie widniał znak zapytania. Patrząc na większość słabych premier miałem z góry narzuconą tezę, że polska branża gier znacząco podupadła na kondycji. Na szczęście, światło dzienne ujrzały produkcje przywracające mi wiarę w rodzimych twórców. Nie zmienia to faktu, że przez premiery takich pozycji jak Sniper: Ghost Warrior 3, Husk lub Inner Chains wielu graczy będzie teraz podchodziło z większą rezerwą do nowych tytułów wydawanych przez developerów z naszego kraju. W tym miesiącu do sprzedaży trafi świetnie zapowiadający się Observer_, na dobre potwierdzający, czy Bloober Team potrafi tworzyć gry czy może Layers of Fear było wyłącznie przypadkiem. Wielkie obawy wzbudza natomiast Agony, o którym miałem okazję rozmawiać jakiś czas temu z jednym z twórców. Liczę jednak na to, że ekipa z Bydgoszczy udźwignie ciężar projektu i nie powtórzy porażki niektórych kolegów z branży.

Przydałoby się w końcu studio, mogące śmiało konkurować z CD Projekt RED oraz Techlandem. Mimo to, obecnie jestem dumny z tego jak prężnie rozkwita polska branża gier, nawet jeśli po drodze zalicza wpadki. Te natomiast mogą posłużyć dla kolejnych ekip jako lekcje, że lepiej poświęcić czas na dopracowanie gry, a nie czcze przechwałki i próby porównywania się do najlepszych. Serial Cleaner udowodnił, że oryginalnym pomysłem i nieskomplikowanym gameplayem można stworzyć własny, niepowtarzalny charakter. Tego życzę wszystkim rodzimym producentom, tym mniejszym i większym.

 

Autor: Łukasz Morawski