Data modyfikacji:

OMSI 2: Symulator Autobusu - recenzja

Jazda autobusem jeszcze nigdy nie dostarczała tylu atrakcji.

OMSI 2: Symulator Autobusu trafia do polskich sklepów z prawie dwuletnim opóźnieniem. Wydania gry na rodzimym rynku podjął się Techland, posiadający w portfolio najróżniejsze symulatory. Wrocławski wydawca mógł więc poprzestać na tym co ma, ponieważ dziełu studia MR Software bardzo daleko do ideału.

Symulator z prawdziwego zdarzenia

W produkcji MR Software jesteśmy kierowcą autobusu miejskiego, a nasze zadanie polega na bezpiecznym dowiezieniu pasażerów do kolejnych przystanków. Najważniejszy element gry sprawdza się fenomenalnie, jednakże wszystko występujące dookoła niego kuleje. Producent fenomenalnie odwzorował wygląd wielkich maszyn, w których każdy przełącznik, czy wajcha ma swoje przeznaczenie. Praktycznie wszystkie elementy występujące na desce rozdzielczej są w pełni interaktywne. Autobusem możemy sterować wyłącznie przy pomocy skrótów na klawiaturze, jednak znacznie więcej satysfakcji daje własnoręczne (czyt. przy pomocy myszki) włączenie kierunkowskazów lub innych istotnych funkcji pojazdu.

Przed przystąpieniem do jazdy, jesteśmy zobowiązani do prześledzenia trasy oraz sprzedaży biletów pasażerom. Żeby tego dokonać, należy zażądać od ludzi odpowiedniej kwoty, wydać resztę, a następnie przekazać bilecik. Gdy wszyscy usiądą na swoich miejscach, możemy odpalić silnik, zdecydować się na włączenie ogrzewania i ruszyć w drogę. W tym momencie, wszystko co dobre w OMSI 2 pęka jak bańka mydlana, pozostawiająca po sobie jedynie miłe wspomnienia.

Niepowstrzymany

Wygląd autobusów jest przyjemny dla oka, natomiast otoczenie powoduje łzawienie. Graficznie produkcja przespała dobre kilkanaście lat. Nie dosyć, że świat gry wygląda paskudnie, to cierpi jeszcze na ogromną liczbę błędów. MR Software widocznie nie wzięło pod uwagę, że operowanie autobusem bywa trudne i początkującym graczom, może przydarzyć sie wypadnięcie z jezdni. Z czym to się wiąże? Z bezkolizyjnym przenikaniem przez samochody, nieduże obiekty, a nawet... budynki. Tak, w OMSI 2 kierujemy autobusem widmo, którego nic nie zdoła powstrzymać.

Tytuł pomimo tragicznego wyglądu, jest niesamowicie niestabilnym. Gra potrafi przycinać się nawet na wydajnych komputerach, nie mających problemów z nowymi, wysokobudżetowymi produkcjami. Spadki liczby klatek to standard i nic nie wskazuje na to, że kiedykolwiek ten problem zostanie naprawiony. Wszakże od niemieckiej premiery gry minęło już trochę czasu.

Nieprzygotowany do jazdy

Symulatory, jak sam gatunek wskazuje, wymagają od użytkownika więcej uwagi i posiadają zazwyczaj bardziej skomplikowane zasady niż inne gry. W przypadku recenzowanego tytułu zdecydowanie tak jest. W związku z tym, warto byłoby ukończyć samouczek, krok po kroku wdrażający nas w tajniki jazdy potężną maszyną. Tutorial faktycznie istnieje, ale jest tak niemiłosiernie nieprzyswajalny, że jedynie najtwardsi zapaleńcy (i miłośnicy autobusów) będą w stanie go ukończyć. Reszta powinna omijać go szerokim łukiem, a porad szukać na forach w Internecie.

OMSI 2 nie stawia przed graczem żadnego wyzwania. Użytkownik sam musi ustalać zasady i wyznaczać cele. Do dyspozycji mamy niewielkie lokacje, składające się zazwyczaj z kilku skrzyżowań i paru przystanków. Rozgrywka polega wyłącznie na jeżdżeniu od punktu do punktu w tych samych miejscach. Brakuje jakiejkolwiek motywacji do dalszego działania. Przystanki możemy omijać lub zaliczać z opóźnieniem, a i tak nie odczujemy żadnych konsekwencji naszej niesubordynacji.

Ostatni przystanek

OMSI 2: Symulator Autobusu to gra przeznaczona wyłącznie dla osób zainteresowanych poruszaną przez nią tematyką. A i one mogą mieć problem z zaakceptowaniem niskiego poziomu wykonania. Gdy jednak przymkniemy oko (z wielkim trudem) na wszelakie błędy, grafikę i inne liczne problemy, a skupimy się na najważniejszym elemencie, czyli autobusach, możemy zauważyć w tej produkcji coś wartościowego. Osoby o słabych nerwach lepiej nie trzymają się od gry z daleka.

Grę do testów dostarczyła firma Techland, za co serdecznie dziękujemy!

Autor: Łukasz Morawski