Data modyfikacji:

Największe rozczarowania (dotychczas) ósmej generacji konsol

Najlepsze z najlepszych.

Domyślam się, że po tym tekście spłynie na mnie fala hejtu, jak na polską reprezentację po mundialu, dlatego krótkie wyjaśnienie - w zestawieniu nie zebrałem najgorszych gier, a jedynie największe rozczarowania. A jak wiadomo, rozczarowanie nie zawsze oznacza, że mamy do czynienia z fatalnym tytułem. Często po prostu, efekt końcowy rozmywa się z wizją twórców, bądź produkcja zalicza tendencję spadkową względem poprzednich odsłon serii.

NO MAN'S SKY

Co do tego tytułu, chyba nie ma żadnych wątpliwości. No Man's Sky było jedną z większych ściem tej generacji konsol. W zapowiedziach tytuł jawił się jako coś niesamowitego, oferującego fantastyczną, kosmiczną przygodę, tętniące życiem światy i grafikę na mistrzowskim poziomie. To co trafiło do sprzedaży było kpiną z graczy - produkcja praktycznie w niczym nie przypominała gry ze zwiastunów. Hello Games poleciało sobie w kulki, okłamując cały świat, jakoby ich sandbox był czymś wyjątkowym. W sumie był... wyjątkową kupą. Grę potem próbowano odratować, co po części się udało, jednakże niesmak i tak pozostał.

ELEX

Kiedy gra w końcu zadebiutowała, troszeczkę się nad nią pastwiłem. Nie dlatego, że jestem zwyrolem, ale dlatego, że Piranha Bytes bardzo mocno zawiodła moje oczekiwania. Uwielbiam serię Gothic, pomimo jej błędów technicznych, toporności i ogólnej budżetowości (w złym znaczeniu tego słowa), ale to co zobaczyłem w Eleksie przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Produkcja była zła praktycznie pod każdym względem począwszy od kreacji świata, poprzez irytujące błędy, a na czerstwej fabule kończąc. Wielka szkoda, ponieważ pomysł wyjściowy był superaśny. Więcej o grze dowiecie się z recenzji.

CALL OF DUTY: WWII

Call of Duty: WWII zdecydowanie nie jest złą grą. Przyznam szczerze, że bawiłem się przy niej naprawdę dobrze, ale to i tak nie zmienia faktu, że mocno rozczarowała mnie produkcja Sledgehammer Games. Chodzi mi tutaj głównie o kampanię dla pojedynczego gracza, która według mnie była niesamowicie nijaka, pozbawiona większych emocji. Twórcy próbowali stworzyć intrygującą, rozbudowaną opowieść, ale nie potrafili wykrzesać z tego nic więcej, niż zobojętnienie. Dobrze, że nadrabiały chociaż trochę rozgrywki multiplayer oraz świetny tryb zombie. Historię Danielsa można sobie spokojnie odpuścić. Jeśli chcecie poznać dokładnie moje zdanie o WWII, koniecznie zerknijcie do recenzji.

STAR WARS: BATTLEFRONT

Kolejna produkcja na tej liście, która w ogólnym rozrachunku była naprawdę niezłą grą. Niestety, pierwszego Battlefronta zabija biedna zawartość, zapewniająca wciągającą rozgrywkę zaledwie na kilka godzin. Po tym czasie widzieliśmy już wszystko, co było możliwe, ograliśmy każdy z trybów i odblokowaliśmy ukryte bronie oraz ulepszenia dla postaci. Studio DICE próbowało ratować swoje dziecko rozszerzeniami, ale było już na to za późno. Zanim zadebiutowały kolejne dodatki, spora liczba graczy zdążyła się już ewakuować z tego statku. Może nie była to spektakularna katastrofa, jak Titanica, lecz nic nie dało rady załatać dziury w kadłubie, do której powoli wpadała wody pod postacią nudy. Więcej o grze dowiecie się z recenzji.

MAFIA III

Z oceny końcowej wystawionej przez Dawida może wynikać, że trzecia odsłona Mafii to naprawdę świetna gra, którą każdy fan serii musi mieć na półce. Pod wieloma względami można się zgodzić z jego zdaniem, mimo to, trzeba zauważyć, że dzieło Hangar 13 w znaczącym stopniu odstawało poziomem od dwóch poprzedniczek. Pierwsza część Mafii to rewelacyjna gra, oferująca ciekawe spojrzenie na tematykę gangsterską. "Dwójka" także miała bardzo dobre momenty, dlatego również została dosyć ciepło przyjęta przez społeczność graczy. Trzecia odsłona była jednak zbyt mocno niedopracowanym tytułem, z niezbyt fascynującą rozgrywką, stawiającą większy nacisk na skradanie i powtarzalne misje. Po tej serii spodziewałem się czegoś więcej.

MASS EFFECT: ANDROMEDA

Studio BioWare dawniej było utożsamiane ze świeżym podejściem do tworzenia gier, z innowacjami i wyznaczaniem nowych trendów. Obecnie, kanadyjski producent zalicza coraz to większe wpadki, a wszystko zaczęło się przy okazji zakończenia trzeciej części Mass Effect. Potem do sprzedaży trafiło biedne Dragon Age: Inkwizycja, aż w końcu zadebiutowała nijaka Andromeda. Tytuł ma sporo mocnych stron, o czym pisał Dawid w recenzji, lecz to było za mało, żeby móc się zachwycać historią rodziny Ryderów. Produkcja spotkała się z ogromną krytyką fanów, zamykając tym samym drogę do kolejnych odsłon cyklu. Teraz BioWare poświęca uwagę Anthem i czuję w kościach, że za jakiś czas będę mógł zaktualizować ten tekst.

THE ORDER: 1886

The Order: 1886 od studia Ready At Dawn miało przeogromny potencjał, jak zresztą większość tytułów ekskluzywnych wydawanych na PlayStation 4. Tym razem, Sony potknęła się noga, ponieważ gra nie była niczym więcej, niż wyłącznie pokazem możliwości technologicznych ich (jeszcze wtedy) nowej platformy. Ukończenie gry sprawnemu graczowi zajmowało raptem kilka godzin, z czego większość czasu poświęcaliśmy na oglądanie przerywników filmowych. Samej rozgrywki było jak na lekarstwo, a i nawet wtedy nie robiła żadnego wrażenia. The Order: 1886 było piękne wizualnie i miało ciekawy pomysł na fabułę, ale niestety reszta pozostawiała zbyt wiele do życzenia.

TONY HAWK'S PRO SKATER 5

Pierwsze odsłony serii Tony Hawk's Pro Skater były motorem napędowym dla młodziaków, którzy po odejściu od konsoli męczyli rodziców o kupno deskorolki (true story). W kolejnych latach cykl delikatnie przygasał, ale mimo to nadal prezentował jakąś wartość. Czwarta część wciąż była bardzo interesującą produkcją, odwołującą się do najlepszych cech poprzedniczek. "Piątka" natomiast zgwałciła serię THPS tak, jak zrobił to Spielberg i Lucas w przypadku Indiany Jonesa. Wszystkie było tutaj złe, począwszy od... w sumie nie ma co wymieniać, gdyż musiałbym opisać dokładnie każdy aspekt gry. Mam wielki żal do Activision, że pozwoliła zarżnąć serię z takimi tradycjami.

DESTINY

Bungie Software postanowiło zrobić sobie przerwę od serii Halo i pójść w stronę multiplatformowych tytułów, nastawionych przede wszystkim na rozgrywki wieloosobowe. W ten sposób powstało pierwsze Destiny, które zaliczyło całkiem ciekawy start. Produkcja wydawała się być atrakcyjna, zarówno pod względem wizualnym, jak i gameplay'owym. Niestety, twórcy nie poradzili sobie z długodystansowym ogarnięciem tytułu, przez co, dosyć szybko gracze zaczęli narzekać na złe decyzje producenta oraz za małe wsparcie gry, która miała być rozbudowywana przez najbliższe lata. Wszyscy wiemy, jak to się skończyło, a Activision próbowało ratować sytuację premierą drugiej części. Niestety, wszystko wskazuje na to, że historia zatacza koło.

MIRROR'S EDGE: CATALYST

Jestem wielkim fanem Mirror's Edge z 2009 roku. Produkcja oferowała genialny klimat oraz liniową, lecz wciągającą opowieść. Catalyst miało być praktycznie tym samym co oryginał, tyle, że z otwartym światem i większym naciskiem na sandboksowość. Skoro tytuł trafił do tego zestawieniu, to nie trudno się domyślić, ze nowe pomysły nie wypaliły. Bieganie po ścianach, skakanie pomiędzy budynkami i wspinanie się na wysokie wieże nadal dawały mnóstwo frajdy, ale reszta gry była niezwykle monotonna i średnio dopracowana. Wszystkie błędy wypunktowałem swego czasu w recenzji, dlatego odsyłam was do zapoznania się z jej treścią.

Autor: Łukasz Morawski