Data modyfikacji:

Najgorsza odsłona Gothica. Recenzja Elex

Na pół gwizdka.

Uwielbiam dwie pierwsze części Gothica oraz bardzo miło wspominam przygodę z marką Risen. Do Elex próbowałem podejść bez uprzedzeń, chociaż już po pierwszych zwiastunach czułem, że okaże się sporym zawodem. Jako wieloletni fan Piranha Bytes doskonale zdaję sobie sprawę z ułomności ich tytułów, niedopracowania technicznego czy masy topornych mechanik. Mimo wszystko, w ostatnich latach branża gier wideo ruszyła mocno do przodu, i wypuszczanie do sprzedaży niedopracowanego produktu coraz częściej bywa piętnowane (patrz: Mass Effect: Androbieda). Planowałem postawić się w roli adwokata twórców Gothica, ale niestety po ukończeniu gry nie jestem w stanie bronić ich - wątpliwej jakości – dzieła.

PEWNE RZECZY SIĘ NIE ZMIENIAJĄ

Piranha Bytes dosłownie zatrzymała się w czasie i nadal myśli, że mamy 2001 rok. Chociaż w sumie bardziej adekwatne byłoby stwierdzenie, że niemieckie studio kompletnie zapomniało jak robi się gry. Ilość błędów w Eleksie jest porażająca – w moim przypadku zaczęło się od tego, że produkcja nie zapisywała stanów rozgrywki. Dopiero zabawa ze zmianą konta administratora w Windowsie i własnoręczne stworzenie folderu Save pomogło rozwiązać ten problem. O dziwo, tylko dwa razy wyrzuciło mnie do pulpitu, co w sumie można uznać za sukces.

Reszta baboli zaczęła wychodzić z czasem, gdy brałem udział w coraz to większej liczbie aktywności. W dialogach mylono płcie (ale to akurat wina polskiego wydawcy), postacie przenikały przez tekstury (łącznie z wielkim „statkiem kosmicznym widmo”), przeciwnicy zacinali się na przeszkodach lub kompletnie zapominali, że mieli nas zaatakować i stali w bezruchu pomimo oklepywania ich po gębach, a hełm, który miałem na głowie zasłaniał mi pół ekranu mapy, przez co nie mogłem po niej nawigować. Ech, szkoda gadać…

PEWNE RZECZY SIĘ PSUJĄ

Powyższe przykłady to zaledwie zalążek technicznej niedołężności tej produkcji. Gdy dodamy do tego ewidentnie źle zaprojektowane mechaniki, to w efekcie otrzymujemy niezłego potworka. Oprawa wizualna wygląda koszmarnie (dobra, niektóre miejscówki potrafią cieszyć oko), lokacje są sterylne i zbyt cukierkowe, tereny skaliste to jeden wielki pokaz poligonów, projekty postaci i ich twarze przypominają połączenie stylistyki The Sims z pierwszym lepszym tytułem wyciągniętym z kosza w supermarkecie.

Rozumiem, że Piranha Bytes, pomimo popularności, nie jest wielkim i majętnym producentem, a liczne sprawy sądowe oraz problemy wewnętrzne dodatkowo zrobiły swoje, to jednak uważam, że firma powinna mieć trochę przyzwoitości i nie żerować wyłącznie na sentymencie wiernych graczy. Do finału opowieści dotarłem tylko dlatego, ponieważ co jakiś czas widziałem przebłyski geniuszu ich starych gier, które z całego serca kocham.

UPADEK LEGENDY

Autentycznie jest mi źle z powodu tej recenzji, ponieważ do samego końca miałem nadzieję, że o Elex będę mógł w dużej mierze wypowiadać się w superlatywach. Żeby jednak nie było, że chcę kompletnie zgnoić tę produkcję, dodam tylko, że pomimo swojej ułomności, gra Piranha Bytes potrafi wciągnąć na wiele godzin przed komputerem (lub konsolą). Słuchanie drętwych dialogów bolało, a fabuła męczyła, ale mimo to, przez cały czas odczuwałem potrzebę parcia do przodu. Możliwe, iż liczyłem na poprawienie poziomu w kolejnych rozdziałach, a może po prostu dobrze się bawiłem. Ciężko stwierdzić.

Jedno jest pewne, Elex to tytuł, który powinien jeszcze wiele miesięcy poleżeć w warsztacie, i dopiero wtedy byłaby szansa, że otrzymamy dzieło godne naszej uwagi. Mimo to, pomysł na połączenie postapokalipsy z fantasy i science-fiction nie wyszedł niemieckiemu producentowi. Świat przedstawiony w ich grze nie był tak naturalny jak w Horizon Zero Dawn, które z praktycznie taką samą tematyką poradziło sobie o niebo lepiej. Szkoda…

Druga opinia - Dawid Sych

Kiedy lata temu Gothic święcił tryumfy na komputerach osobistych, bardziej zainteresowany byłem izometrycznymi erpegami, wśród których niepodzielnie królowały Baldur's Gate i Planescape Torment. Miałem nadzieję, że Elex w pewnym sensie pozwoli mi na nadrobienie zaległości, ale niestety, przeliczyłem się. Od pierwszej minuty rozgrywki w oczy kłuje grafika rodem z konsol poprzedniej generacji, a im dalej w las, tym ciemniej – puste i nieciekawe lokacje, drętwe dialogi i toporny system walki sprawiły, że po kilku godzinach "zabawy" zniechęcony odłożyłem Eleksa na wirtualną półkę i raczej nie zapowiada się na to, że jeszcze kiedyś do niego wrócę. Wielka szkoda, ponieważ gra miała spory potencjał, który został zwyczajnie zmarnowany.

OCENA KOŃCOWA: 52/100

PLUSY:

+ chwilami jest klimatycznie

+ gdzieś tam nadal tli się gothicowa magia

+ niektóre utwory są przyjemne dla ucha

MINUSY:

- przeogromna ilość błędów

- niewykorzystany potencjał fabuły

- wbrew pozorom, nieciekawy świat

- przeciętna grafika

- denerwujący system walki

- latanie jetpackiem to koszmar

Gry do testów dostarczyły firmy GOG oraz CDP, za co serdecznie dziękujemy!

 

Autor: Łukasz Morawski