Data modyfikacji:

Krasnoludy ratują świat. Recenzja The Dwarves

Przygoda w uniwersum książek Markusa Heitza od twórców Iron Harvest.

The Dwarves to taktyczny erpeg od studia KING Art Games, które znane jest w szerokim świecie m.in. dzięki serii przygodówek The Book of Unwritten Tales. Nad Wisłą o Niemcach zrobiło się naprawdę głośno dopiero niedawno, kiedy ogłosili powstający przy współpracy polskiego artysty Jakuba Różalskiego RTS Iron Harvest. Zanim jednak pokierujemy mechami w alternatywnej rzeczywistości lat 20. XX wieku, przeniesiemy się na chwilę do świata książek Markusa Heitza. The Dwarves bazuje na pierwszej części popularnej serii niemieckiego autora. Jak wypadła adaptacja i czy warto się nią zainteresować nie znając książek? Przekonajcie się.

KRASNOLUDZKA PRZYGODA

Protagonistą The Dwarves jest wychowany przez ludzi krasnolud Tungdil, którego wielka przygoda rozpoczyna się w chwili, kiedy jego przybrany ojciec, czarodziej Lot-Ionan, wysyła go z misją zwrócenia magicznych artefaktów dawnemu uczniowi. Zanim zdążymy się obejrzeć, bohater ląduje w epicentrum wojny z Elframi (mroczne elfy) i Umarłą Ziemią (żywe trupy) zagrażającym królestwom Girdlegardu. The Dwarves jest klasycznym przedstawicielem gatunku high fantasy, dlatego postaci są tu czarno-białe, a wszechobecna pompa aż kłuje w oczy. Podniosłą atmosferę podkreśla też sugestywny styl wizualny mocno inspirowany filmami Władca Pierścieni i Hobbit Petera Jacksona.

Przez większość czasu poruszamy się przy pomocy pionka po mapie świata, co rusz natrafiając na interaktywne zdarzenia inspirowane tekstowymi erpegami lub toczące się na niewielkich arenach starcia z przeciwnikiem. I wszystko byłoby super, gdyby nie fakt, że podejmowane podczas podróży decyzje mają znikomy wpływ na przebieg przygody. Ogół wydarzeń jest w stu procentach podporządkowany głównemu wątkowi fabularnemu, a zadania poboczne zostały zupełnie zepchnięte na drugi plan. Na szczęście, sytuację ratują przyjemne dla oka przerywniki filmowe i całkiem niezła oprawa audiowizualna. Z kolei narratorka opowiadająca wszystkie ważniejsze zdarzenia buduje książkowy klimat.

AKTYWNA PAUZA TO NIE WSZYSTKO

W założeniach studia KING Art Games The Dwarves miało być taktyczną grą cRPG. Dlaczego w założeniach? Ponieważ nie mogę zgodzić się w pełni ani z pierwszym, ani z drugim. Nie znajdziecie w The Dwarves szczegółowych komend czy formacji bojowych, możecie też zapomnieć o opcjach sztucznej inteligencji drużyny. Taktyczna jest tu tak naprawdę tylko i wyłącznie aktywna pauza, która pozwala na zatrzymanie czasu i wydanie rozkazów poszczególnym bohaterom. Strategiczne myślenie ogranicza się natomiast do rzucania wszystkich sił na wroga i używania każdej dostępnej zdolności specjalnej lub wywabiania go w niewielkich grupkach z posterunków. Sztucznej inteligencji daleko do ideału, dlatego sztuczka ta działa prawie zawsze. Pozór taktycznej swobody dają areny, na których znajdują się mosty lub przepaści. Jest tak, ponieważ prawa fizyki w połączeniu z odpowiednimi zdolnościami specjalnymi bohaterów pozwalają na zrzucenie wrogów w mroczną otchłań.

W kwestii mechaniki z klasyczną komputerową grą role-playing The Dwarves też ma niewiele wspólnego. Zapomnijcie o jakichkolwiek sensownych statystykach czy kolekcjonowaniu magicznej broni i pancerzy. Zarówno pierwszy, jak i drugi element zostały ograniczone do absolutnego minimum. Bohaterowie zdobywają doświadczenie i awansują na kolejne poziomy, a nagrodą jest dostęp do kolejnych zdolności specjalnych. Ekwipunek jest wręcz szczątkowy, znajdują się w nim pieniądze, przedmioty fabularne, racje żywnościowe oraz artefakty podnoszące możliwości bojowe postaci podczas potyczek. Nową zbroję i broń protagonista dostaje dopiero z biegiem fabuły. Gdzie w tym wszystkim duch gry fabularnej? Ja nie wiem. Szczęściem w nieszczęściu jest to, że reguły rządzące rozgrywką są przynajmniej łatwe do przyswojenia.

The Dwarves nie jest jednak tak złe, jak może się to wydawać, głównie dlatego, że twórcy spełnili dwie najważniejsze obietnice, czyli system walki w tłumie (ang. Crowd-Combat), który wypadł całkiem nieźle, i realistyczne (relatywnie) odwzorowane prawa fizyki. Możliwość wzięcia udziału w epickich bitwach, jakich nie powstydziłby się sam J.R.R. Tolkien, i zmierzenia się nawet z setką wrogów daje naprawdę niesamowitą frajdę (pod warunkiem, że sztuczna inteligencja nie płata akurat figli), podobnie zresztą jak sposobność zrzucenia ich z mostu przy pomocy potężnego uderzenia krasnoludzkim młotem. Niestety, przyjemność z rzezi psuje praca kamery, której swoboda jest mocno ograniczona. Tak jak wspomniałem już wyżej, robotę robią też przerywniki filmowe posuwające fabułę do przodu i skutecznie zachęcające do przymykania oka na wszelkie niedociągnięcia.

ADAPTACJA JAK TO ADAPTACJA...

The Dwarves, podobnie zresztą jak większość growych adaptacji filmów i książek, wypada przeciętnie. Przez większość czasu miałem wrażenie, że studio KING Art Games nie mogło zdecydować się na to czy chce stworzyć bardziej rozbudowaną strategię, czy mniej rozbudowanego erpega. Mechanika rozgrywki została spłycona do granic możliwości, przez co przymiotnik "taktyczny" jest tu po prostu mylący. Tytuł nadrabia nieco całkiem niezłymi przerywnikami filmowymi oraz systemem walki w tłumie, który pozwala na wzięcie udziału w epickich bitwach z udziałem nawet setki wrogów, ale to za mało, żeby przyciągnąć do monitora lub telewizora kogokolwiek spoza grona fanów powieści Markusa Heitza, może za wyjątkiem graczy darzących krasnoludy i klimat high fantasy szczerym i bezkrytycznym uwielbieniem.

Grę do testów dostarczyła firma Marchsreiter, za co serdecznie dziękujemy!

Autor: Dawid Sych