Data modyfikacji:

Konami nie potrzebuje Hideo Kojimy. Metal Gear SURVIVE zapowiada się świetnie

Idzie nowe.

Konflikt pomiędzy reżyserem Hideo Kojimą (ojcem serii Metal Gear), a wydawcą Konami był swego czasu tematem rozgrzewającym do czerwoności media poświęcone grom wideo. Wszyscy wspólnie burzyliśmy się, gdy wychodziły na jaw kolejne ekscesy japońskiej firmy, która w niezbyt przyjemny sposób traktowała prawdziwą legendę branży gier. Jeśli chcecie dowiedzieć się czegoś więcej o kulisach tej awantury, odsyłam was do mojego artykułu. Obecnie Kojima grzeje stołek w Sony pracując przy Death Stranding, a Konami hula sobie w najlepsze ze swoją najatrakcyjniejszą marką. I wiecie co? Korporacja nie potrzebuje już pomocy Hideo, ponieważ i bez niego powstała bardzo dobra gra osadzona w uniwersum Metal Gear. Wiem, piszę jak heretyk, ale nie ukrywam, że podczas otwartej bety Survive bawiłem się naprawdę świetnie.

Większość osób napisze w tym momencie, że nie byłoby problemu, gdyby gra nie podpinała się pod uniwersum, w którym przez lata rządziła rodzinka Snake'ów. Nie zgodzę się z tym, ponieważ tylko w takim przypadku twórcy mogli ściągnąć wszystkie assety, motywy i lokacje przygotowane na potrzeby The Phantom Pain. Pod tym względem, Survive bardziej przypomina DLC do Red Dead Redemption. W Undead Nightmares akcja również rozgrywała się w znanych nam lokacjach, lecz wątek z żywymi trupami był całkowicie oderwany od głównej linii fabularnej pierwowzoru. Konami sprytnie wymyśliło jednak, że produkcję warto wydać jako oddzielny produkt, który, jak wiadomo, i tak sprzeda się bardzo dobrze. Nie pochwalam takiego rozwiązania, ale to nadal nie jest dla mnie wystarczający powód, żeby wieszać psy na Survive. Powtórzę po raz kolejny, gra bywa naprawdę świetna.

W becie udostępniono zaledwie jeden tryb polegający na ochronie pewnego przekaźnika przed nadciągającymi falami wrogów. W międzyczasie możemy awansować na kolejne poziomy (na tę chwilę licznik zatrzymano na dwudziestym levelu), ulepszać swoją postać i wytwarzać nowe przedmioty oraz wyposażenie. Crafting odgrywa tutaj istotną rolę, dlatego oprócz walki z oponentami, wolne chwili będziemy przeznaczać na zbieranie surowców. Jeśli graliście w Fortnite lub inne gry survivalowe, to dokładnie znacie te mechanizmy. Z pomocą surowców możemy wytwarzać wieżyczki ochronne, budować mury obronne i przygotowywać masę innych akcesoriów ułatwiających przeżycie. Istotne jest również kontrolowanie stanu naszego bohatera, który z wycieńczenia może tracić punkty życia lub szybciej zerować pasek staminy.

Rozgrywka jest dynamiczna i niesamowicie wciągająca, co jest efektem silnika stworzonego na rzecz Ground Zeroes i The Phantom Pain. Możliwość efektownego odskakiwania w Metal Gear Solid V bywała przydatna, jednakże dopiero w Survive stała się głównym elementem gameplayu. Umiejętność bywa niesłychanie cenna, gdy atakujemy przeciwników bronią białą. Truposze lubią zachodzić nas ze wszystkich stron, dlatego w prosty sposób możemy odskoczyć z hordy, żeby wykaraskać się z tarapatów. Swoją drogą, walka maczetami, toporami czy dwuręcznymi młotami daje masę frajdy, ale jednocześnie jest sporym wyzwaniem. System walki został bardzo dobrze przygotowany - we wrogów nie wlatujemy "na pałę", tylko skrupulatnie opracowujemy każdy ruch. Przypomina to trochę starcia z serii Dark Souls, co z pewnością spodoba się miłośnikom gier studia From Software.

Tyle informacji o Metal Gear Survive musi wam obecnie wystarczyć. Nad grą pochylimy się bardziej, gdy trafi oficjalnie do sprzedaży - polska premiera zaplanowana została na 22 lutego bieżącego roku. Tryb fabularny zapowiada się interesująco, ale to wyjdzie dopiero w praniu. Wtedy będziemy mogli ostatecznie stwierdzić, czy najnowsza odsłona serii (ugh) warta jest waszych pieniędzy. Jednego możemy być jednak pewni - Kojima nie jest już Konami do niczego potrzebny... Trochę to przykre.

 

Autor: Łukasz Morawski