Data modyfikacji:

Jump Force na PS4 – recenzja. Perełka dla miłośników anime

Kolejny crossover na rynku – tym razem skierowany w stronę fanów mang i anime.

Z racji mocno ograniczonego dostępu do mangi oraz anime w naszym kraju, nigdy nie byłem szczególnym fanem tego typu tworów. Przez lata starałem się jednak zaliczać większość najważniejszych pozycji, które z różnych powodów wydawały mi się interesujące. Oczywiście, z zamiłowaniem katowałem Dragon Balla, zachwycałem się przygodami Naruto, a od czasu do czasu zerkałem na przygody Luffy’ego z One Piece. Przy okazji, zauważyłem, że większość anime doceniana jest głównie przez pryzmat spektakularnych pojedynków, natomiast fabuła i jej wydźwięk mają dla ludzi drugorzędne znaczenie. Twórcy Jump Force również zaliczają się do tej grupy.

Tytuł gry nie wziął się znikąd, ponieważ najnowsza produkcja studia Spike Chunsoft to crossover japońskich mang, jakie na przestrzeni lat ukazywały się w magazynie Weekly Shounen Jump, wydawanym od 1968 roku. Na łamach tygodnika debiutowało wielu znanych nam dzisiaj twórców, takich jak Akira Toriyama lub Osamu Tezuka. Oznacza to, że większość popularnych serii typu shonen (mangi tworzone z myślą o chłopcach) ma wspólnych ojców, dlatego aż dziw bierze, że trzeba było czekać tyle lat na tak widowiskowe zderzenie wszystkich uniwersów. Jump Force powstało z okazji pięćdziesięciolecia magazynu, co w końcu było dobrą okazją, żeby Goku i Naruto ramię w ramię ruszyli do boju.

FABUŁĘ LEPIEJ PRZEMILCZEĆ

Niestety, tak jak pisałem we wstępie, producent skupił swoją uwagę na jak najefektowniejszych starciach, zapominając trochę o całej reszcie. Fabuła gry pozostawia wiele do życzenia i tak naprawdę nie czułem zbytniej potrzeby, żeby wczuwać się, w to co mówią występujące na ekranie postacie. Ponadto, w odbiorze nie pomagały beznadziejnie zrealizowane przerywniki filmowe, w których bohaterowie prezentują się w bardzo nienaturalny i mocno karykaturalny sposób. Samo to, że niektórym postaciom brakuje animacji latania pokazuje, jak bardzo ludzie Spike Chunsoft męczyli się przy przygotowywaniu oprawy fabularnej. Historia to typowa sztampa – źli atakują Ziemię, trzeba więc zebrać wojowników Jump, którzy im nastukają. Tyle.

W kampanii fabularnej do dyspozycji zostaje oddany wykreowany przez nas wojownik, co akurat bardzo mi się podobało. W końcu mogłem stworzyć w pełni mangową postać, która pod względem designu nie odstawała w ogóle od popularnych herosów, jakimi zachwycałem się gdy byłem młodszy. W kreatorze postaci dostępne są najważniejsze atrybuty znanych postaci, takie jak włosy, blizny, ozdoby na twarz, itp. Nie jest to może najbardziej rozbudowany system tworzenia herosa, ale dał mi sporo frajdy. Późniejsze rozwijanie swojego wojaka również. Z biegiem gry uczymy się nowych ataków, a także zwiększamy podstawowe cechy, jak siła czy wytrzymałość.

LICZBA GRYWALNYCH POSTACI ROBI WRAŻENIE

Sytuacja z Jump Force wygląda tak, że trzeba odbębniać złej jakości przerywniki, żeby jak najszybciej wkroczyć na pole bitwy. Wtedy zaczyna się dopiero prawdziwa zabawa. Starcia stoją na bardzo wysokim poziomie i gdyby gra skupiała się tylko na tym elemencie, to z miejsca zostałaby okrzyknięta światowym hitem. Twórcy zadbali o jak najwierniejsze odwzorowanie najważniejszych ataków kultowych bohaterów, dzięki czemu możemy robić zarówno Kamehame charakterystyczne dla Goku, jak i przyzywać klony w stylu Bunshin no Jutsu, w którym specjalizuje się Naruto. Z zachwytem podziwiałem świetnie zaprojektowane pojedynki, które pełne są roztrzaskującej się ziemi, rozbłysków i szalejącej w kontrolowany sposób kamery.

Kampania fabularna niestety zawodzi, ale polecam ją zaliczyć jak najszybciej, żeby odblokować dostęp do wszystkich grywalnych postaci. Tych jest aż czterdzieści, więc będziecie mieli w czym wybierać. Czapki z głów dla producenta za jak najwierniejsze przeniesienie popularnych wojowników do świata gry. Pomimo ogromnej liczby fighterów, każdy posiada własne, unikatowe zdolności, znane z mangi oraz anime. Jeśli więc uwielbiacie japońskie komiksy i ich adaptacje, to Jump Force będziecie zachwyceni.

TRENING CZYNI MISTRZA

Bardzo podoba mi się to, że tytuł oferuje możliwość gry z drugim graczem na podzielonym ekranie. Od zawsze był to dla mnie najważniejszy element bijatyk i tym razem również go nie zabrakło. Ponadto, jeśli czujecie się wystarczająco mocni, to zawsze możecie spróbować swoich sił w rozgrywkach online. Tyle, że tutaj może nie być już tak łatwo – niektórzy wymiatają tak mocno, że czasami nie miałem pojęcia co działo się na ekranie. Żeby dobrze radzić sobie z żywymi przeciwnikami, należy jak najszybciej opanować system przełączania się pomiędzy bohaterami w trakcie walki.

W każdym starciu do dyspozycji mamy trzech wojowników i tylko od nas zależy, w jakiej kolejności wejdą na arenę. Trzeba jednak pamiętać, że należy kontrolować ich poziom życia, ponieważ w przeciwieństwie do innych gier, śmierć jednego kończy pojedynek. Nie ma tu więc sytuacji, w której po utracie jednej z postaci kontynuujemy walkę pozostałymi. Zmusza to gracza do trochę bardziej taktycznego myślenia, gdyż cały czas trzeba decydować, czy kontynuować pojedynek silnym wojakiem z niskim poziomem zdrowia, czy lepiej zmienić na słabszą postać, ale z pełnym paskiem HP.

CZY WARTO ZAGRAĆ W JUMP FORCE?

Jump Force na PS4 to produkcja która z pewnością nie przypadnie wszystkim do gustu. Z założenia jest to gra stworzona głównie z myślą o miłośnikach mangi, ale pozostałe osoby również mogą znaleźć w niej sporo ciekawych elementów. Gdyby wydrzeć z gry kiepską fabułę, nudne bieganie po bazie pełniącej funkcję menusów oraz toporne animacje w przerywnikach filmowych, a zostawić wyłącznie starcia, to odbiór przez graczy byłby o wiele bardziej ciepły. Pomimo wad, przy Jump Force bawiłem się całkiem nieźle i z pewnością zrobię jeszcze kilka podejść do trybu online, albo pogram wspólnie ze znajomymi naszymi ulubionymi bohaterami.

Grę to testów dostarczyła firma Cenega, za co serdecznie dziękuję!

Autor: Łukasz Morawski