Data modyfikacji:

To nie bijatyka, na którą czekaliśmy. Recenzja Dragon Ball Xenoverse 2

Powtórka z rozrywki.

Chociaż jestem fanem przygód Son Goku i spółki, po Dragon Ball Xenoverse sięgnąłem po raz pierwszy zaledwie kilka tygodni temu. Przyznam szczerze, że tytuł nie przypadł mi za bardzo do gustu i wkrótce rzuciłem go w kąt. Mimo to, zgłosiłem się do recenzji "dwójki". Siłą rzeczy spędziłem z Xenoverse 2 trochę więcej czasu i muszę powiedzieć, że bawiłem się całkiem nieźle. Niestety, nadal nie jest to spełnienie marzeń, jakim w czasach młodości był dla mnie kultowy Dragon Ball Z Mugen Edition 2.

STARZY ZNAJOMI

W Dragon Ball Xenoverse 2 Tora i Mira znów próbują zmienić bieg historii. Jak łatwo zgadnąć, jest to pretekst do tego, aby w szeregach Patrolu Czasu gracze mogli wziąć udział w wydarzeniach z mangi i anime, od przybycia na Ziemię Raditza po walkę ze zmartwychwstałym Freezerem, będącej kanwą ostatniego filmu. Jeżeli nie macie pojęcia, o co chodziło w Dragon Ball Z oraz filmach "Battle of Gods" i "Resurrection of F", Xenoverse 2 na pewno wam nie pomoże, a najpewniej jeszcze wszystko pomiesza. Tak, to gra przeznaczona wyłącznie dla fanów twórczości Akiry Toriyamy.

Nie jest to może wada, ale jest nią już to, że do momentu, do którego dotarłem w poprzedniej części, fabuła jest niemal identyczna. Z drugiej strony trudno się dziwić, w końcu odwiedza się te same momenty w historii. Nie zmienia to jednak faktu, że twórcy mogli wykazać się trochę większą pomysłowością. Bardzo natomiast spodobał mi się pomysł przeniesienia do "dwójki" postaci z poprzedniej części i to jak go zrealizowano. Nie da się w nią wcielić, ale odgrywa ona pewną rolę w opowiadanej historii.

KAMEHAMEHA I DO PRZODU

Miasto Toki Toki, będące sercem Dragon Ball Xenoverse, zostało zastąpione przez Conton City. Nowa lokacja jest siedem razy większa od starej i może pomieścić nawet 300 graczy jednocześnie. To tutaj zawodnicy trenują pod czujnym okiem mistrzów, wyruszają na misje i robią zakupy. Największą atrakcją nadal pozostaje personalizacja bohatera, wybór najbardziej pasującego stroju i ciosów specjalnych. Poza Parallel Quests, które dają możliwość wzięcia udziału w niekanonicznych starciach, dostępne są też Time Rifts, a wśród m.in. nich treningi z Vegetą, walka o dominację w armii Freezera, czy ochrona Smoczych Kul na Namek, pozwalające poszczególnym rasom na zdobycie dostępu do potężnych transformacji.

Na papierze wygląda to super, niestety, w rzeczywistości nie jest już tak kolorowo, ponieważ wszystkie misje sprowadzają się do tępej bijatyki. Rozumiem, że to Dragon Ball, ale system walki, pomimo naprawdę szerokiego wachlarza ruchów, jest płytki do granic możliwości. Większość misji przeszedłem używając na zmianę ciosu podstawowego i teleportu, które od czasu do czasu urozmaicałem atakiem specjalnym. Na początku jest to jeszcze do zniesienia, głównie ze względu na różnorodność przeciwników, ale kiedy ci zaczynają się powtarzać, zabawa robi się monotonna, a koniec końców po prostu nudna. Dochodzą do tego inne "grzeszki" przeszłości z beznadziejną pracą kamery i problemami z namierzaniem przeciwników na czele, o niezbyt wygodnym menu już nie wspominając.

Kooperacja i pojedynki z przeciwnikiem z krwi i kości też nie sprawiają, że serce bije szybciej. Chociaż jest to przede wszystkim "zasługa" powtarzalności rozgrywki i słabego systemu walki, na moją ocenę wpłynął również fakt długiego czasu oczekiwania na znalezienie rozgrywki (zajęło mi to ostatnio chyba kwadrans), jak również to, że przebywanie w lobby trybu wieloosobowego ograniczone jest do zaledwie trzech godzin.

Na osobny akapit zasługuje oprawa audiowizualna. Przed premierą twórcy i wydawca obiecywali grę godną nowej generacji konsol działającą w 60 kl./s. Największą zmianą jest zauważalnie większy obszar działania (vide Toki Toki vs Conton City), jeżeli chodzi natomiast o detale, to na moje oko zmieniło się niewiele. Wynika to głównie ze stylu, który jest oszczędny, ale za to doskonale oddaje klimat anime. Na temat ścieżki dźwiękowej powiem tylko tyle, że nie przypadła mi do gustu, ale być może jest to wina innego kręgu kulturowego. Nie najgorsze są natomiast głosy aktorów.

DÉJÀ VU

Nie sposób nazwać Dragon Ball Xenoverse 2 pełnoprawną kontynuacją. Większość elementów, wliczając w to liczne niedociągnięcia, pozostała tak naprawdę bez zmian. Nowości są, ale nie tak wiele, jak można by się było tego spodziewać. Nie zrozumcie mnie źle, Dragon Ball Xenoverse 2 do naprawdę przyjemna produkcja, pod warunkiem, że jest się fanem twórczości Akiry Toriyamy, ale niestety nic ponad to. Całkiem niezły klimat nie równoważy niestety monotonii rozgrywki i płytkiej mechaniki.

Grę do testów dostarczyła firma Cenega, za co serdecznie dziękujemy!

Autor: Dawid Sych