Data modyfikacji:

Infinity: the Game - recenzja

Perełka pośród futurystycznych bitewniaków.

175 lat w przyszłość - ludzkość podzielona na kilka bloków kulturowych powoli kolonizuje kosmos. Na pokrytej dżunglą planecie Paradiso natyka się na pierwsze ślady wskazujące na to, że nie jesteśmy we wszechświecie sami ...

Tak pokrótce wygląda uniwersum obchodzącej w tym roku dziesiąte urodziny Infinity - figurkowej gry bitewnej hiszpańskiego studia Corvus Belli. W ciągu dekady flagowy produkt niewielkiej firmy z Vigo rozrósł się do tytułu wymienianego jednym tchem obok takich klasyków gier bitewnych jak obydwa Warhammery czy Warmachine oraz dorobił się już trzeciej edycji zasad. Niniejszy tekst ma być przedstawieniem samej gry, jak i podstawowego podręcznika. Wkrótce zaś światu udostępniona zostanie reedycja pierwszego dodatku - Human Sphere.

Gracze na galaktycznej arenie

Jak wspomniałem wcześniej, akcja wydarzeń, wokół których osnute są nasze potyczki toczone w Infinity, ma miejsce około 175 lat od dnia dzisiejszego. Świat jaki znamy zmienił się dość poważnie. W wyniku kryzysu ekonomicznego, spowodowanego pierwszą, nieudaną międzyplanetarną misją kolonizacyjną, upadły takie mocarstwa jak USA, Japonia czy Rosja. Ich miejsce zajęły potężne konglomeraty, oparte w dużej mierze o wspólne interesy i związki kulturowe. Tak narodziła się m.in. hiperpotęga PanOceanii - oparta na hasłach "Liberte, Egalite, Fraternite" technologicznie zaawansowana frakcja założona na upadającej podbudowie starej Europy przez rosnące Indie wespół z Australią i Brazylią. Jej głównym konkurentem jest YuJing, chiński smok, który wchłonął mniejsze kraiki południowo-wschodniej Azji i odwrócił karty wielowiekowej dominacji Japonii nad Państwem Środka. Prócz tego mamy odwołujący się do humanistycznej tradycji Al-Andalus HaqqIslam, jednak bez spodziewanych szaleńców z ładunkami wybuchowymi, dzikich kolonistów z Ariadny - tych, których nieudana misja spowodowała krach, który pozwolił na powstanie innych frakcji. Nad to są jeszcze Nomadzi, czyli zgraja kosmicznych wyrzutków, anarchistów, religijnych sekciarzy i hakerów oraz siły Kombinowanych Armii, czyli konglomeratu obcych ras, połączonych w poszukiwaniu transcendencji. Skojarzenia z siłami Covenant z Halo są jak najbardziej na miejscu.

W świecie Infinity trwa nieustanna walka o utrzymanie frontu na Paradiso, gdzie siły Kombinowanych Armii ustanowiły swój przyczółek w ludzkim wycinku kosmosu. Jednak nie przeszkadza to rozmaitym frakcjom ludzkości w wewnętrznych walkach na dużo mniejszą skalę. Potyczki toczone w Infinity to starcia niewielkich oddziałów specjalnych złożonych z najlepiej wyszkolonych operatorów. Nie ma tu miejsca na wielotonowe czołgi - ich miejsce we współczesnej wojnie zajęły TAGi, czyli Tactical Armoured Gear - stosunkowo nieduże mechy, kontrolowane przez pilota siedzącego w ich wnętrzu lub z padem kilometry dalej. Operacje jednostek są szybkie, precyzyjne i bardzo krwawe, a ich wykonanie przypomina bardziej sceny z japońskich anime, czy dobrych filmów sensacyjnych. Trzeba zaznaczyć, że mechanika opracowana przez Corvus Belli świetnie oddaje klimat znany choćby z "Ghost in the Shell", a modele proponowane do gry czerpią garściami z popkultury.

Tu zawsze jest twoja tura

Unikalny system ARO (Automatic Reaction Order) nadaje Infinity tego poczucia żywej, intensywnej akcji, tak nieczęstego w innych turowych grach bitewnych. W skrócie każda jednostka generuje rozkaz, który można wydać na poruszenie dowolnej jednostki w ramach ich grupy operacyjnej. Jeśli w trakcie wykonywania akcji zauważy nas dowolny model przeciwnika, może on zareagować, np. strzelając do nas. Dzięki temu gry są pełne napięcia, a obydwaj gracze są stale zaangażowani w wydarzenia rozgrywające się na stole. Mechanizm ten żywo przypomina opcję "Overwatch" z X-COM, czy "Przerwanie" ze stareńkiego Jagged Alliance.

Mechanika gry opiera się na rzutach kością dwudziestościenną. W celu ustalenia czy dana akcja zakończyła się powodzeniem przeprowadza się test przypisanej jej cechy. Jeśli wynik rzutu jest niższy niż testowana cecha, akcja się powiodła. Wynik wyższy oznacza porażkę. Jeśli wyrzucimy akurat tyle, ile posiadamy testowanej cechy, to osiągamy krytyczny sukces. Wszystko proste, prawda? No to namieszajmy - pomyśleli twórcy gry. Jeśli na naszą akcję reaguje przeciwnik (np. strzałem) to wykonujemy tzw. rzut przeciwstawny. Testujemy nasze statystyki, a następnie porównujemy sukcesy. Jeśli wyrzuciliśmy więcej, to znosimy niższe wyniki sukcesów przeciwnika. Sukcesy krytyczne są lepsze, niezależnie od wartości na kostce.

Samych charakterystyk opisujących nasze modele jest kilka - od wartości ruchu (w Polsce przyjęło się grać w calach) przez walkę wręcz, umiejętności strzeleckie, tężyznę fizyczną i umysłową, po pancerz fizyczny i biotechnologiczny czy ilość ran, jakie model może przyjąć, nim padnie nieprzytomny. Dodatkowo niektóre jednostki opisuje również zestaw umiejętności specjalnych, jak kamuflaż, czy znajomość sztuk walki. Ponadto w grze występuje cała masa uzbrojenia, od prostych karabinów szturmowych, przez strzelby, wyrzutnie rakiet, miotacze ognia aż po będące domeną kosmitów uzbrojenie plazmowe. Arsenału Infinity może pozazdrościć niejeden FPS. Uzbrojenie różni się swoimi statystykami oraz modyfikatorami do zdolności strzeleckich. Karabin snajperski to broń na dalekie zasięgi i dużo trudniej o celne trafienie, gdy strzelamy zeń do bliskiego celu. Nadmieńmy również, że prócz broni nasi żołnierze niekiedy przenoszą ekwipunek taki jak miny, urządzenia hakerskie i inne. Zdecydowanym niedopowiedzeniem jest stwierdzenie, że jest z czego wybierać.

Podręcznik

Słowo-klucz. Biblia każdego zapalonego fana gier bitewnych. To w nim znajdują się zasady potrzebne do prowadzenia naszych dzielnych wojaków. W przypadku Infinity zasady gry dostajemy... za darmo, do pobrania ze strony wydawcy, zarówno w formie PDF, jak i Wikipedii. Jeśli jednak uznamy, że oprócz zasad chcemy zagłębić się w uniwersum gry, możemy nabyć podręcznik w formie papierowej.

Wydany on został w formie dwóch książek we wspólnej, tekturowej obwolucie. Jeden z woluminów, liczący ponad 270 stron zawiera zasady gry i budowania armii. Drugi, liczący około 180 stron to materiały informacyjne na temat każdej z frakcji, części ich jednostek, skolonizowanych planet czy słynnych operacji wojskowych. Obie książki wydrukowane są na wysokiej jakości śliskim papierze, jednak tylko w miękkiej okładce. Z jednej strony pomysł rozdziału tematycznego książek jest bardzo dobry - nie trzeba nosić do gry dodatkowych, prawie 200 stron z historyjkami. Jednak miękka okładka słabo zabezpiecza dość często wertowany podręcznik z zasadami.

Modele

Czyli to co stanowi o być albo nie być gry figurkowej. W przypadku Infinity mamy do czynienia z modelami odlewanymi w tzw. "white metalu" w skali 28-32 mm. Oznacza to że przeciętny, wyprostowany model człowieka, mierzącego 1,80 m ma w tej skali 28 mm wysokości. Same figurki są niekiedy dość filigranowe, szczególnie w przypadku modeli żeńskich, a ich składanie wymaga dużej dozy cierpliwości, opanowania, a niekiedy posiadania trzeciej kończyny chwytnej.

Modele nabywamy indywidualnie, w tzw. "blistrach", lub w pudełkach mieszczących niewielkie oddziały po 4 figurki. Dla osób zaczynających swoją przygodę z Infinity wydawca proponuje zestaw startowy "Operation: Icestorm", który zawiera pakiet miarek, wzorników, dwie armie, skrót zasad wraz z przykładowymi misjami i kartonowe makiety terenów wystarczające do zastawienia pola bitwy o wymiarach 3x3 stopy. Dla osób, które miały styczność z grami bitewnymi dobrym wyborem może być jeden z zestawów frakcyjnych, które zawierają sześć modeli, będących dobrą podstawą nowej kolekcji.

Dla nowicjuszy w temacie muszę dodać, że modele w Infinity otrzymujemy niepomalowane. Oczywiście nikt nie zabroni nam prowadzić potyczek armią "srebrnych surferów", ale każdy weteran przyzna, że własnoręcznie pomalowane figurki grają lepiej.

Z kim ja w to zagram?

Drogi czytelniku, w Polsce w Infinity gra się w praktycznie każdym ośrodku wojewódzkim. Regularne rozgrywki turniejowe, brane pod uwagę w tworzeniu globalnego rankingu odbywają się praktycznie co miesiąc, a w wielu miastach funkcjonują również weekendowe kluby gier bitewnych, gdzie można spotkać chętnych do gry.

Wydawca zadbał również, by w niemal każdym mieście wojewódzkim działał tzw. "WarCor", czyli osoba, do której można się zwrócić z prośbą o wprowadzenie w tajniki gry. Ich listę, jak i dane kontaktowe można otrzymać na oficjalnej stronie gry.

Autor: Paweł Samborski