Data modyfikacji:

Homefront: The Revolution - recenzja

Rewolucja tylko w nazwie gry.

Jestem zły na Deep Silver, do tego stopnia, że nawet nie mam ochoty pisać tej recenzji. Od początku wiadomo było, że Homefront: The Revolution nie będzie hitem, ale spodziewałem się chociaż przyzwoitej gry, przy której miło spędzę wolny czas. Produkcja sama w sobie nie jest zła, oferuje nawet parę fajnych patentów, ale niestety kompletnie leży pod względem technicznym. Już dawno nie miałem do czynienia z tak niegrywalnym tytułem. Zaznaczam, że testowałem wersję na PlayStation 4, dlatego wydania na PC oraz Xbox One mogą nie posiadać błędów wyróżnionych w poniższych akapitach.

Ameryka się doigrała.

Dzieło studia Deep Silver opowiada o fikcyjnym konflikcie, w którym Stany Zjednoczone ulegają naciskom Korei Północnej. Azjaci z powodzeniem przejmują największe amerykańskie miasta, gdzie zakładają swoiste getta. Lokalna społeczność nie godzi się jednak na taki stan rzeczy i postanawia wytoczyć własne działa. Jako, że duży konflikt zbrojny nie wchodzi w grę, trzeba przygotować ludzi do prawdziwej rewolucji, niszcząc wpierw wroga od środka.

Fabuła jest mocno oderwana od rzeczywistości, ale ma mocne podstawy, żeby zrobić z niej coś głębszego i mającego większy sens. Producent wolał natomiast postawić na tandetne, pozbawione życia dialogi, sztampowych bohaterów i sytuacje, które w ogóle nie angażują. Zginął jeden z naszych sprzymierzeńców? Trudno, miał pecha... Historia nie wywołuje żadnych emocji. Bywa jedynie zlepkiem ogranych motywów, męczących już od pierwszych minut rozgrywki.

Ogromnym minusem jest ponadto odebranie głosu głównemu bohaterowi. W sandboksach takie rozwiązanie nie powinno mieć miejsca (chyba, że uwarunkujemy to fabularnie), ponieważ tworzy mnóstwo sztuczności. Protagonista wydaje innym polecenia, namawia wszystkich do rewolucji, wygłasza komunikaty radiowe, ale i tak nie ma odwagi do wypowiedzenia nawet najkrótszego słowa.

Miejskie uroki

Akcja Homefront: The Revolution rozgrywa się na ulicach Filadelfii. Wygląd miasta nie daje powodów do narzekań, ponieważ w tym przypadku twórcy gry zadbali o to, żeby lokacje jak najbardziej odzwierciedlały wydarzenia rozgrywane na ekranie. Miejscówki są odpowiednio zniszczone, ulice przykrywają propagandowe ulotki, a na ścianach widnieją graffiti namalowane przez buntowników. Trzeba przyznać, że świat gry bywa naprawdę klimatyczny i jednocześnie odpychający (w pozytywnym znaczeniu).

W wykreowaniu ładnych lokacji pomaga silnik graficzny CryEngine, który nadaje grze odpowiedniego uroku. Co prawda, warstwa wizualna nie zawsze prezentuje się okazale, ale i tak jest całkiem nieźle. Niestety, nie ważne, czy produkcja byłaby ładna, czy nie, wszystko niszczy optymalizacja. W chwili otrzymania egzemplarza promocyjnego, na konsoli dostępny już był jeden patch, teoretycznie naprawiający największe błędy gry. W praktyce, nie zrobił absolutnie nic, żeby Homefront był grywalny.

Optymalizacja została doszczętnie skopana, a tytuł na tę chwilę nie nadaje się w ogóle do grania (po kilkunastu minutach miałem wrażenie, że wybuchną mi oczy). Co prawda, w międzyczasie udostępniono aktualizację 1.03, która delikatnie poprawiła płynność gry, ale przy tym wprowadziła kolejne glitche. Na miejscu Sony wycofałbym produkt ze sprzedaży, do momentu, gdy producent postanowi go naprawić.

Szkoda czasu

Jak już pisałem we wstępie, jestem bardzo zły na Deep Silver. W wyniku powyższych błędów, nie byłem w stanie ukończyć gry. Nie chcę jednak krzywdzić jej bardzo słabą oceną (do głowy przychodzi mi 20 lub 30 procent), dlatego całkowicie zrezygnuję z wystawienia noty końcowej. Produkcja posiada sporo fajnych motywów, dlatego warto do niej wrócić za jakiś czas, gdy twórcy uporają się z najważniejszymi błędami.

Przejmowanie kolejnych stref, modyfikowanie wyposażenia, elementy parkourowe, czy prowadzenie akcji dywersyjnych - to wszystko wymieniłbym we właściwej recenzji, gdybym tylko każdy z tych elementów mógł w pełni przetestować. Homefront: The Revolution ma spory potencjał, ale chwilowo niech usunie się w cień.

Grę do testów dostarczyła firma Techland, za co serdecznie dziękujemy!

Autor: Łukasz Morawski