Data modyfikacji:

Hity Gwiazd Rocka, czyli zestawienie najlepszych gier od Rockstar Games

Mniej rocka, a więcej gwiazd i hitów.

O tym, za co kochamy Rockstar Games (na spółkę z Naughty Dog), już pisałem. Wówczas skupiłem się nieco bardziej na schematach zachowań firmy, aniżeli na konkretnych produkcjach, które przyczyniły się do tak pozytywnego odbioru studia przez krytyków oraz samych graczy. W końcu szacunek zdobywa się nie tylko za gry na wysokim poziomie, ale również za uczciwe traktowanie konsumentów, prawda?

Teraz jednak wykonamy sobie rzut oka na drugi aspekt. Złośliwi mogą powiedzieć – wystarczy wymienić wszystkie odsłony Grand Theft Auto i po sprawie. Oczywiście, będą oni mieli trochę racji, gdyż nie ma wątpliwości - to właśnie ta marka jest oczkiem w głowie „Gwiazd Rocka”. Nie do końca jednak jest tak, że tylko na tej marce cała firma stoi. W jej planie wydawniczym pojawiło się kilka nie mniej wartościowych tytułów, nie posiadających w swoim tytule wcześniej wspomnianych trzech słów.

Tak więc w artykule, który właśnie macie przed sobą, przedstawię wam moje zestawienie 10 najlepszych produkcji od Rockstar Games. Aby ułatwić sobie sprawę, postanowiłem nie ograniczać się wyłącznie do gier stworzonych przez tę ekipę i uwzględnić również takie, pochodzące z rąk innego producenta, a przez R* po prostu wydane. Dobra, a więc jesteście gotowi? No, to lecimy.

10 - ONI (2001)

Pierwsza gra na liście, której tworzeniem nie zajmowało się samo Rockstar Games (Rockstar Canada stworzyło tylko port na PlayStation 2). Oni to dzieło innego studia, ale również dosyć znanego w światku graczy. Konkretniej – Bungie Software. Ten tytuł to jednak czasy, kiedy pierwsze Halo miało dopiero nadejść, a o Destiny nie było nawet mowy. Był to więc dopiero trzeci poważny projekt amerykańskiego producenta gier, po dwóch odsłonach serii Myth.

  • Kup zestaw Grand Theft Auto Trilogy (PC) na Ceneo.pl
  • Niektórych zdziwi pewnie obecność tego cyberpunkowego TPSa w tym zestawieniu. Oni nie zostało w końcu jakoś specjalnie ciepło przyjęte przez krytyków. Grzebiąc w sieci, można też natknąć się na informację, że finalna wersja pozbawiona była nawet części wcześniej obiecanej zawartości. Dlaczego więc w ogóle znalazło się dla niej miejsce w tym zestawieniu?

    Ano dlatego, że w mojej opinii proponowało zwyczajnie bardzo przyjemną rozgrywkę, z atrakcyjnym, jak na tamte czasy, systemem walki oraz ciekawie zaprojektowanym światem gry. Nie mogę być też odosobniony w tej opinii, biorąc pod uwagę, że nawet na portalu Metacritic, średnia ocen graczy przewyższa tą, stworzoną na podstawie samych recenzji.

    9 - BULLY (2006)

    Dziesiąta pozycja mogła wzbudzić nieco kontrowersji, jednak „dziewiątka” nie powinna wywoływać już tak skrajnych emocji. Szkolne GTA cały czas znajduje się w świadomości graczy, której spora część tę produkcję nadal ceni. Nie inaczej jest w moim przypadku, gdyż bardzo dobrze wspominam ten tytuł.

    Bully pozwalało się wcielić w Jimmiego Hopkinsa, ucznia, który po wielu relegacjach został zesłany na banicję do szkoły resocjalizacyjnej o nazwie Bullworth Academy. Sama rozgrywka nie skupiała się jedynie na śledzeniu edukacji i resocjalizacji młodego buntownika. Gracz otrzymywał tak naprawdę sporo swobody, otrzymując możliwość zwiedzenia terenu szkoły i jej okolic. Nic nie stało też na przeszkodzie, aby z postaciami niezależnymi wejść w interakcję, budować z nimi relacje lub wykonywać dla nich zlecenia. Jeżeli odbiorca miał ochotę, to mógł nawet wraz z nieobliczalnym bohaterem gry wybrać się na wagary.

    Ostatecznie więc okazało się, że gra dobrze się sprzedała, była obecna na rozdaniach nagród za rok 2006 i… wzbudziła sporo kontrowersji, szczególnie wśród organizacji zajmujących się problemem przemocy w szkołach. Można więc żartobliwie stwierdzić, że Rockstar osiągnęło trzy z trzech swoich założeń.

    8 - GRAND THEFT AUTO III (2001)

    Wszyscy wiedzieliście zapewne, że prędzej czy później w tym tekście pojawi fraza „Grand Theft Auto”. Tak naprawdę musiałbym się naprawdę mocno postarać, aby żadnej odsłony serii nie umieścić w takim zestawieniu. Być może taki troll byłby nawet warty świeczki, ale wolałem nie ryzykować.

    W taki oto sposób, jako pierwsza na tej liście, pojawia się część z numerkiem trzy w nazwie. Sam uważam, że GTA III zestarzało się w naprawdę brzydki sposób. Mimo iż zagrywałem się w ten tytuł na premierę, tak dziś już bym do niej nie wrócił. Nie jest tego już warta rozgrywka, a sama historia też daleka jest od otrzymania miana „najlepszej fabuły w karierze serii”.

    Nie można jednak zapominać, jak duże są zasługi Grand Theft Auto III dla całej marki. To było pierwsze GTA, które zaserwowane zostało w pełnym trójwymiarze i zaprezentowało szkielet rozgrywki, rozwijany na przestrzeni lat w kolejnych odsłonach. Za to właśnie tej produkcji należy się, niczym psu buda, miejsce w tym zestawieniu.

    7 - MAX PAYNE 3 (2012)

    Kto wie, być może nigdy nie doczekalibyśmy się zwieńczenia przygód ikonicznego Maxa Payne’a. Remedy zakończyło w końcu swoją przygodę z serią na „dwójce”. Rockstar jednak, jako wydawca, postanowił nie porzucać tej marki. W efekcie otrzymaliśmy przepiękne zakończenie historii twardego gliniarza, poturbowanego przez życie, alkohol i środki przeciwbólowe.

  • Kup grę L.A. Noire (XONE) na Ceneo.pl
  • Max Payne 3 znacząco odbiegał klimatem od swoich poprzedników. Szarawy Nowy Jork zastąpiony został przez słoneczne, lecz nie mniej niebezpieczne Sao Paulo. Akcja dzieje się na 9 lat po dwójce, gdy Max będąc na emeryturze i mając problemy z lokalną mafią, postanawia skorzystać z oferty pracy w Brazylii. Dalszej historii nie ma już co jednak spojlerować – jeżeli lubicie porządną narrację i pokochaliście postać Payne’a, tak jak branża gier, to albo grę już ukończyliście albo natychmiast musicie to nadrobić.

    Warto pamiętać również, że Max Payne 3 był ważnym ogniwem ewolucji silnika RAGE. Był to kolejny krok w jego rozwoju, po Red Dead Redemption, i zwiastował już mniej więcej jak wykorzystane zostaną jego możliwości w piątym Grand Theft Auto. Dzięki temu, tytuł ten wciąż jest atrakcyjny, zarówno pod kątem rozgrywki, jak i oprawy wizualnej.

    6 - GRAND THEFT AUTO IV (2008)

    Czwarta odsłona GTA jest przez wielu postrzegana jako ta najgorsza. Ja jednak umieściłbym jednak w moim prywatnym top 3 całej serii. Część osób się pewnie ze mną zgodzi, część niekoniecznie. Śpieszę już więc z wytłumaczeniem takiego postrzegania.

    Po pierwsze, historia Niko Bellica to jedna z poważniejszych opowieści zaproponowanych przez „Gwiazdy Rocka”. Fabuła jest dojrzała, prowadzona jest w odpowiednim tempie i po prostu świetnie się ją poznaje. Po drugie, był to debiut silnika RAGE w poważniejszym projekcie i ewidentnie zdał egzamin, skoro wykorzystywany był w każdej kolejnej produkcji ze stajni Rockstar Games. Po trzecie – mechaniki rozgrywki, model jazdy i gun play robiły ogromną robotę, przez co sama rozgrywka była potwornie przyjemna i po dziś dzień można do niej wrócić bez bólu zębów.

    W końcu też cała produkcja była trochę bliższa nam, polakom, jako, że klimat GTA IV mocno uderzał w temat imigracji na zachód. I mimo, że sam bohater gry był Serbem, tak doskonale mogliśmy się z nim utożsamić, pamiętając, że echa upadku Związku Radzieckiego i całego konfliktu w Bośni nie ominęły również naszego kraju. Podobnie było z samym Niko, którego charakter ukształtowały właśnie burzliwe losy wschodniej europy XX wieku.

    5 - L.A. NOIRE (2011)

    Dzieło Team Bondi, australijskiego studia współpracującego z bohaterami tego tekstu, to po dziś dzień jedna z ciekawszych produkcji dostępnych na rynku. Mimo sandboksowego charakteru, L.A. Noire samo w sobie było bardzo słabą i pustą piaskownicą. Wszystko jednak zmienia się, jeżeli na grę spojrzymy jako na liniową historię umieszczoną w otwartym świecie.

    Bo główną i tak naprawdę jedyną atrakcją była opowieść proponowana przez Team Bondi. Gracz wcielał się w Cole’a Phelpsa, byłego Marine, służącego na Pacyfiku w trakcie drugiej wojny światowej. Poznajemy go w momencie, gdy jest zwykłym krawężnikiem, posiadającym jednak imponujące zdolności śledcze. To oczywiście prowadzi do awansu w strukturach detektywistycznych, a gracz, wraz z protagonistą, ma szansę rozwiązywać kolejne zagadki kryminalne.

    Wszystko to poparte zostało świetnymi mechanikami. Wśród nich na przód wysuwa się motion caputre, który główny nacisk kładł na mimikę twarzy. Wpływało to nie tylko na autentyzm, ale równie istotne było to podczas prowadzenia przesłuchań – gracz musiał nie tylko uważnie słuchać co dana osoba ma do powiedzenia, ale też uważnie śledzić mowę twarzy. Niezwykle satysfakcjonujące potrafiło być nawet przeszukiwanie konkretnych miejscówek, w celu znalezienia dowodów, aby następnie połączyć wszystkie puzzle w sensowną całość. Najsłabiej wypadały fragmenty strzelane, ale cóż z tego, skoro zabawa w detektywa była naprawdę rewelacyjnym doświadczeniem?

    4 - GRAND THEFT AUTO: SAN ANDREAS (2004)

    Tutaj z kolei mamy do czynienia z odsłoną Grand Theft Auto, którą niektórzy postrzegają jako najlepszą. Ja jednak mam z takim stwierdzeniem problem, bo po pierwsze – San Andreas zestarzało się w bardzo niezgrabny sposób. A po drugie – zbyt dużo było w niej zbyt dużo fragmentów zwyczajnie irytujących, takich jak chociażby znane i nielubiane szkoły jazdy oraz latania.

  • Kup grę Grand Theft Auto: San Andreas (X360) na Ceneo.pl
  • W ogólnym rozrachunku, skala tego projektu robi ogromne wrażenie nawet po dziś dzień. Jest to bodajże jedyna odsłona, która proponuje tak ogromną mapę (zamiast jednego miasta, można było zwiedzić aż trzy, wraz z ich przedmieściami) i ilość konkretnej zawartości. Znalazło się też naprawdę dużo miejsca na aktywności poboczne, dzięki czemu nie dość, że San Andreas potrafiło starczyć nawet na trzycyfrową ilość godzin, to jeszcze nie pozwalało odbiorcy na nudę.

    Sama historia CJ’a nie jest może najlepszą opowieścią od R*, ale na pewno przepełniona jest największą ilością rewelacyjnie napisanych postaci. Truth, Tenpenny, Mike Toreno, Ryder, Cesar… praktycznie każdy z głównych bohaterów całego przedstawienia posiadał swój własny charakter i historię, co przekładało się na ich autentyczność. Duża w tym również zasługa aktorów głosowych, wśród których znalazło się miejsce dla takich tuz jak Samuel L. Jackson, Peter Fonda, Chris Penn czy James Woods. San Andreas mogło więc być największym przedsięwzięciem w historii Rockstar Games, co przełożyło się na równie pokaźnych rozmiarów sukces.

    3 - MAX PAYNE (2001)

    2001 rok był naprawdę świetny w wykonaniu Rockstar Games. Udało się dostarczyć porządny port na PlayStation 2 (Oni), zaserwować kamień milowy dla swojej głównej serii (GTA III) oraz wydać produkcję, która stała się legendą. Za jej stworzeniem stało Remedy Entertainment, a jej nazwa brzmiała – Max Payne.

    Tytuł ten to przede wszystkim dojrzała i wyjątkowo mroczna opowieść, o gliniarzu, który po stracie całej swojej rodziny wypowiada wojnę każdemu, kto ma związek z tajemniczym narkotykiem o nazwie Valkiria. Opowieść to prawdziwe Himalaje, jeżeli chodzi o poziom tworzenia scenariuszy. Dodajmy do tego opatrzenie całości perfekcyjnie dopasowanym sosem filmów noir i w efekcie mamy fabułę, którą każdy szanujący się gracz powinien poznać.

    W historię branży wpisał się nie tylko świetny protagonista, ale również system zwany „bullet time”. Podczas wymiany ognia, gracz mógł więc spowolnić czas i obserwować jak pociski, w spowolnionym tempie, szatkują kolejnych przeciwników. Jak na tamte czasy, prezentowało się to nadzwyczaj atrakcyjnie i po podobny zabieg zaczęły sięgać kolejne studia, zajmujące się tworzeniem gier.

    2 - RED DEAD REDEMPTION (2010)

    Nie bez powodu wszyscy ekscytujemy się nadejściem Red Dead Redemption 2. Pierwsza odsłona odniosła nieprawdopodobny wręcz sukces i pokazała przy okazji, że Rockstar nie ma problemu ze stworzeniem świetnej gry, opartej o czasy historyczne. Akcja została w końcu umieszczona w latach 1911, a gracz, wraz z głównym bohaterem, ruszał stawić czoło niebezpieczeństwom dzikiego zachodu. Oczywiście jeszcze wcześniej było Red Dead Revolver, ale tytuł ten daleki był od zdobycia ogromnego uznania.

    Historia Johna Marstona była bardzo mocno oparta o fakty i jeżeli połączymy to z nieco poważniejszym podejściem do fabuły, otrzymujemy efekt, który nie koniecznie kojarzony jest z „Gwiazdami Rocka”. Do czasów RDR, słynne studio tworzyło raczej satyry, które przy pomocy sporej dawki czarnego humoru pokazywało konkretne realia w krzywym zwierciadle. Nawet we wcześniej wspomnianym Grand Theft Auto IV, było miejsce dla rozmaitych żartów i gagów. Red Dead Redemption ograniczyło już ich ilość do absolutnego minimum. I nie minę się z prawdą, jeżeli powiem, że akurat tej produkcji wyszło to wyjątkowo na dobre.

    Wciąż było też równocześnie fantastyczną grą z otwartym światem, które zaproponowało nowe aktywności, bardzo mocno powiązane z realiami właśnie dzikiego zachodu. Można więc było w wolnej chwili wpaść do saloonu, aby strzelić partyjkę blackjacka, wziąć udział w zawodach rzucania podkowami, a nawet pojedynkować się z innymi rewolwerowcami. Z ekranu bił autentyzm, rozgrywka zwyczajnie wciągała, a historia nie potrafiła odepchnąć gracza od konsoli. Liczymy, że tak będzie też Red Dead Redemption 2. Jeżeli dodamy do tego już zapowiedziane nowe mechaniki i ich udane zaimplementowanie oraz wyjątkową oprawę audiowizualną, to już teraz możemy spodziewać się statuetek, które powędrują w ręce Rockstar Games na rozdaniach nagród za ten rok.

    1 - GRAND THEFT AUTO V (2013)

    Naprawdę, bardzo chciałem umieścić Red Dead Redemption na tym miejscu. Jest to moja ulubiona gra od Rockstar Games i mam do niej ogromny sentyment, bo to ona przeciągnęła mnie na stronę konsolowców z pod bandery Sony. A jednak, na pierwszym miejscu umieszczam Grand Theft Auto V, bo – nie ma co ukrywać – była to nie tylko świetna gra, ale też największy komercjalny sukces studia z „eRką” i gwiazdą w logo.

    GTAV już samą kampanią zamiatało konkurencję. Największą innowacją było postawienie nie na jednego, a aż na trzech bohaterów. Michael, Trevor i Franklin zostali świetnie zaprojektowani – niektórzy twórcy mają problem, aby dostarczyć jednego porządnego protagonistę, a tutaj każdy miał swoją historię, swój motyw, swój własny koloryt i reprezentował odmienne warstwy społeczne. Zresztą, postaci drugoplanowe również nie odstawały, żeby tylko nie wspomnieć chociażby szalonej rodzinki pana De Santy albo najlepszego ziomka Franklina o imieniu Lamar.

  • Kup grę Grand Theft Auto V (PS4) na Ceneo.pl
  • Sama historia również okazała się być bardziej przystępna, bo nawiązywała do obecnej rzeczywistości. Nie trzeba było grzebać w Internecie, aby sprawdzić jak wyglądały lata 90 w Los Angeles. Nie trzeba było oglądać Człowieka z Blizną, aby lepiej zrozumieć głównego bohatera. Nie trzeba było zapoznawać się z historią wojny na Bałkanach. GTA V obśmiewało to, co miało miejsce w okresie premiery – użytkowników Facebooka, firmy takie jak Apple czy nawet wydarzenia, które dopiero co zagościły na okładkach gazet i portalach informacyjnych. Udało się nawet wzbudzić kontrowersję, ponownie będące zapewne wyłącznie miodem na uszy Gwiazd Rocka. Poszło oczywiście o niesławną misję wymagającą od gracza czynnego udziału w torturach. O tym jednak zdarzyło mi się już rozpisać, więc zainteresowanych odsyłam TUTAJ.

    Główną przyczyną sukcesu okazało się być jednak GTA Online. Tryb, który w pierwszych portach gry nie był początkowo dostępny, na przestrzeni pięciu lat absolutnie zdobył serca graczy. Fani marzyli o tym w końcu od San Andreas – to dla tej produkcji powstawały pierwsze mody oferujące internetową zabawę. Sam Rockstar zaczął się już interesować tematem przy GTA IV, jednak dopiero pierwsze Red Dead Redemption było prawdziwym protoplastą tego, co zobaczyliśmy przy okazji Grand Theft Auto V. W taki oto sposób, gracze otrzymali w pakiecie wyjątkowo rozbudowany tryb sieciowej piaskownicy, który do tego momentu cieszy się wsparciem twórców.

    Miało to oczywiście swoje odbicie w sprzedaży. W ciągu doby od premiery, Grand Theft Auto V wygenerowało przychód w postaci 800 milionów dolarów, co przeliczone zostało na ponad 11 milionów sprzedanych kopii. Po trzech dniach – zyski przekroczyły 1 MILIARD dolarów. I tak to leciało na przestrzeni lat, gwarantując rozmaite rekordy dla Rockstar Games. W maju 2018 miał miejsce najświeższy raport, z którego wynikało, że ostatnia produkcja studia dostarczona została do sklepów w ilości 95 milionów egzemplarzy i zapewniła zarobek na poziomie 6 miliardów dolarów. Nuff said.

    Czy teraz Red Dead Redemption 2 rzuci rękawicę starszemu krewnemu? Myślę, że wszyscy właśnie na to liczymy. Rockstar Games z każdą produkcją stawia pewne kroki w przód, dzięki czemu my możemy spać spokojnie i właściwie odliczać już tylko dni do premiery. Zresztą, pisałem już, że „Gwiazdom Rocka” można ufać. A za poświadczenie tej tezy niech służy powyższa lista, która przecież bez problemu mogłaby być wzbogacone o inne tytuły z ich stajni.

    Autor: Tomasz Mendyka