Data modyfikacji:

Podsumowanie finału Gry o Tron. Czy ósmy sezon był dobry?

Wielce wyczekiwany ósmy sezon „Gry o Tron” dobiegł końca. Końcówkę serialu podzielono na sześć długich odcinków, podczas których mieliśmy poznać rozwiązanie wszystkich najważniejszych wątków. Tak po części się stało, ale czy rozwiązania przygotowane przez duet Davida Benioffa i D.B. Weissa były satysfakcjonujące? O tym przekonacie się z naszej recenzji 8. sezonu „Gry o Tron”.

Muszę przyznać, że nie byłem od początku fanem "Gry o Tron". W momencie, kiedy HBO wystartowało z jego emisją (2011),nieszczególnie interesowało mnie oglądanie wieloodcinkowych produkcji telewizyjnych. Zobaczyłem pilotażowy odcinek, podobał mi się, ale nie na tyle, żeby co tydzień siadać przed TV. Dopiero przed premierą siódmego sezonu dałem się porwać machinie marketingowej i postanowiłem szybko nadrobić wcześniejsze serie. Bardzo mocno żałowałem, że nie uczestniczyłem w tej zabawie od początku, ponieważ w ten sposób ominęło mnie sporo zabawy w internecie polegającej na przewidywaniach - „co będzie w dalszych odcinkach?”. Produkcja spodobała mi się do tego stopnia, że niedawno zdołałem zachęcić żonę do obejrzenia i razem z nią powtórzyłem siedem sezonów. Za drugim razem bawiłem się jeszcze lepiej, gdyż mogłem zwrócić uwagę na inne aspekty serialu. Doceniłem też bardziej bohaterów, którzy wcześniej wydawali mi się całkowicie bezbarwni, jak np. Jon Snow.

Na ósmy sezon „Gry o Tron” czekałem z wypiekami na twarzy. Ostatni epizod poprzedniej serii zapowiadał coś niezwykłego, zima w końcu nadeszła, co dla bohaterów mogło oznaczać nie lada kłopoty. Po seansie najnowszych odcinków mogę jedynie stwierdzić, że największym zagrożeniem dla Starków, Lannisterów, Targaryenów i innych rodów byli przede wszystkim scenarzyści oraz reżyserzy. Ilość bzdur, jaką udało się twórcom wrzucić do finału jest godna podziwu. Wątki praktycznie większości postaci zakończyły się w sposób niezbyt ciekawy (delikatnie mówiąc), a niektóre rozwiązania sprawiały, że z zażenowania zakrywałem oczy.

W TYM MOMENCIE ZACZYNAJĄ SIĘ SPOILERY DOTYCZĄCE FABUŁY "GRY O TRON"

HBO chciało w tym sezonie skupić się przede wszystkim na wielkich starciach i scenach batalistycznych. To akurat nie powinno być zaskoczeniem, bo prędzej czy później musiało do tego dojść. Sytuacja w świecie „Gry o Tron” była napięta już od dawna, dlatego starcie się potężnych armii było zaledwie kwestią czasu. Według mnie momenty bitew zostały zrealizowane naprawdę dobrze. Nie miałem również problemu z trzecim odcinkiem „Długa Noc”, w którym ludzie musieli stanąć w szranki z umarlakami Nocnego Króla. Prawda, zabieg z naturalnym oświetleniem (w efekcie z jego brakiem) bywał problemowy, ale mi akurat nie przeszkadzał.

Późniejsza bitwa o Królewską Przystań również prezentowała się przepięknie pod względem wizualnym i zachwyciła mnie odważnym podejściem do gore. Szkoda tylko, że w obu przypadkach zabrakło logiki oraz lepszego wyjaśnienia motywacji bohaterów. Zamiast tego, otrzymaliśmy pomysły wyciągnięte z kapelusza. Brutalna i nieoczywista fabularnie „Gra o Tron” zamieniła się we „Władcę Pierścieni” (kocham!), gdzie nikt nie mógł zginąć w walce, bo dobro zawsze wygrywa. Twórcy tracili też masę czasu na rozciąganie niektórych scen, kompletnie nic nie wnoszących do opowieści. Zamiast tego mogli rozwinąć lepiej inne wątki, które zdecydowanie potrzebowały jeszcze kilku bonusowych minut.

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ:

  • Najlepsze seriale na HBO GO
  • Idealnym przykładem są moim zdaniem sceny z Aryą biegającą po niszczonej przez Daenerys Królewskiej Przystani oraz moment, kiedy znalazła konia. Wyglądało to super, tylko można było to zamknąć raptem w paru ujęciach. Poza tym, motyw z białym wierzchowcem był o tyle głupi, że w kolejnym odcinku bohaterka porusza się już pieszo i nie ma żadnego wpływu na rozwój historii. Takich przykładów można byłoby wymieniać wiele, ale zakrawałoby to już o pastwienie się nad panami Benioffem i Weissem.

    CO JESZCZE ZAWIODŁO W ÓSMYM SEZONIE "GRY O TRON"?

    Nie podobało mi się także to, co twórcy zrobili z niektórymi postaciami. Część z bohaterów nagle zmieniła swoje poglądy o sto osiemdziesiąt stopni, a ich dotychczasowa droga przez poprzednie sezony została wyrzucona do kosza. Mam tutaj na myśli przede wszystkim Jaimego, czyli jednego z moich ulubionych bohaterów. Kiedy już Lannisterowi udało się wyzwolić z oków zaborczej siostry, pokazać mu, jak wiele zła wyrządziła, jak okrutna jest to kobieta, wtedy scenarzyści wpadli na pomysł, że i tak powinni zginąć w objęciach. Ech… Do tego śmierć od spadających cegieł też nie należy do zbyt satysfakcjonujących. To samo tyczy się Cersei.

    Zabicie Nocnego Króla i jego wojska jednym dźgnięciem noża było niesamowicie głupie, ale jakoś bardzo mnie nie obeszło, ponieważ motyw białych wędrowców nigdy mnie nie interesował. Nie przejąłem się też szczególnie, kiedy Brana wybrano na władcę Sześciu Królestw. Po tych wszystkich bzdurnych decyzjach miało to jakiś sens i pokazało przynajmniej, że kaleki Stark nie był jednak najbardziej bezwartościową postacią serialu. Danka w roli totalitarnego dyktatora też mi pasowała, gdyż od początku spodziewałem się, że twórcy pójdą w tym kierunku. W poprzednich sezonach było sporo przesłanek ku temu, więc akurat taki motyw bardzo przypadł mi do gustu. Szkoda tylko, że przemianę pokazano w niezbyt umiejętny sposób.

    PODSUMOWANIE

    8. sezon „Gry o Tron” był mocno rozczarowujący, choć miewał momenty, które autentycznie mnie poruszyły. Żałuję, że twórcy poszli w kierunku kinowych blockbusterów, zapominając, że widzowie nie pokochali serialu wyłącznie za widowiskowość i nieuzasadnione szokowanie, tylko konsekwentne budowanie historii oraz rozwijanie portretów psychologicznych bohaterów. Mimo to, ostatnie sześć odcinków nie sprawi, że nagle przestanę kochać tę produkcję. Niesmak jednak pozostanie.

    Na koniec – królem powinien zostać Tyrion. Czemu? Bo jest super!

    Autor: Łukasz Morawski