Data modyfikacji:

Polska gra Chernobylite. Graliśmy w pierwszą wersję

Na Kickstarterze wystartowała właśnie kampania gry Chernobylite, polskiego survival-horroru, którego akcja toczy się w czarnobylskiej strefie wykluczenia. Starzy wyjadacze powiedzą pewnie. Jest w tym trochę racji, ale studio odpowiedzialne za grę chce również zaskoczyć nowościami. Przeczytajcie nasze pierwsze wrażenia po zagraniu w pre-alfę Chernobylite.

Czytaj również: Nowe gry 2020

Gliwickie The Farm 51, które kojarzycie być może z fabularnym Get Even czy sieciowym World War 3, wzięło teraz na warsztat czarnobylską zonę. Co ciekawe, to nie pierwszy romans studia ze strefą wykluczenia. W 2016 roku światło dzienne ujrzała aplikacja edukacyjna Chernobyl VR Project, która za pośrednictwem gogli wirtualnej rzeczywistości pozwalała nam przyjrzeć się z bliska wymarłemu miastu Prypeć. Mogliśmy też zobaczyć okolice epicentrum katastrofy z 1986 roku. Pokusa była najwyraźniej zbyt wielka, gdyż zespół zdecydował się zdobyte materiały i doświadczenie przekuć na grę wideo. Tak narodził się Chernobylite, survival-horror, którego akcja toczy się w czarnobylskiej zonie, stworzony w oparciu o technologię skanowania 3D obiektów i lokacji.

DZIEŃ W ZONIE

Tak jak w przypadku Get Even, Chernobylite będzie kładł nacisk na warstwę fabularną, której osią są poszukiwania ukochanej protagonisty. Tatyana, bo tak ma na imię, zaginęła w trakcie pamiętnej awarii reaktora. Bohater, wówczas młody pracownik elektrowni, powraca na miejsce katastrofy, ponieważ przekonany jest, że kobieta wciąż żyje. Co ciekawe, tytuł skupi się też na elementach, które znane są z gier survivalowych. Jeżeli wszystko pójdzie dobrze, The Farm 51 zaserwuje nam wkrótce naprawdę nietypową mieszankę gatunkową. Tyle o założeniach projektowych, pozwólcie, że teraz przejdę do konkretów.

Dzień w zonie podzielono na trzy części: poranek, południe i wieczór. W pierwszej części bohater przygotowuje się do eksploracji i decyduje, co będą robili jego towarzysze, w drugiej przemierza strefę wykluczenia, z kolei w trzeciej wchodzi w interakcje z kompanami i przegląda przedmioty związane ze swoim śledztwem. Danie główne to oczywiście południe, czyli czas, w którym przemierzamy zonę. Tutaj spotkało mnie pierwsze zaskoczenie - zamiast wielkiej mapy à la S.T.A.L.K.E.R. twórcy zaserwowali nam szereg mniejszych lokacji. W udostępnionej wersji grywalne są jedynie okolice radaru Duga, czyli tzw. Oka Moskwy. W pierwszej chwili poczułem delikatny zawód, że nie oddano mi do dyspozycji całej strefy wykluczenia, ale potem przypomniałem sobie, że z podobnego rozwiązania korzysta przecież Metro Exodus i sprawdza się ono wyśmienicie. Lokacje są wypełnione treścią, nie kłują w oczy powtarzalnymi widokami i nie straszą pustką. Wszystko wskazuje na to, że podobne wrażenia da nam Chernobylite. Mnie to odpowiada i z niecierpliwością czekam na kolejne fragmenty zony.

Nietypowym pomysłem było wprowadzenie limitu czasowego na eksplorację czarnobylskiej zony, który wynosi 20 minut. Kiedy upływa, pojawia się Czarny Stalker. Postać ta na razie owiana jest nimbem mrocznej tajemnicy. Graczowi wystarczy jedynie wiedzieć, że Czarny Stalker może zabić go w mgnieniu oka, dlatego pilnowanie czasu będzie jednym z naszych głównych zadań. Poza wykonywaniem różnych misji, nasz bohater będzie zajmował się też zbieraniem wszelkiej maści złomu, który umożliwi mu rozbudowywanie bazy wypadowej i ulepszanie sprzętu. W demie możliwości systemu rzemiosła były mocno ograniczone, ale z miejsca nasuwały skojarzenia z Fallout 4 i Fallout 76.

Trzecim (po Czarnobylu i survivalu) składnikiem wybuchowej mieszanki na jaką zapowiada się Chernobylite są elementy horroru. Każdy, kto grał w Get Even, mniej więcej wie czego może się spodziewać: zwidy i głosy w głowie bohatera to główne metody budowania klimatu i straszenia odbiorcy. W połączeniu z nieco nostalgiczną ścieżką dźwiękową, która przywodziła mi na myśl serię Metro, rosyjskimi głosami i samym miejscem akcji tworzą one niesamowitą atmosferę czarnobylskiej strefy wykluczenia. Zobaczymy, co będzie dalej, ponieważ demo dało nam jedynie przedsmak tego, co znajdzie się w finalnej wersji gry. Póki co jestem dobrej myśli, ale w przeszłości zdarzyło mi się już nieraz zawieść.

DALEKA DROGA

Skoro o finalnej wersji gry już mowa, do niej czeka nas jeszcze daleka droga. Udostępniony fragment rozgrywki pochodzi z wersji pre-alfa, która przypomina raczej prosty szkic w notesie niż skończony rysunek. Część mechanik znajduje się jeszcze w powijakach, vide sztuczna inteligencja wrogów czy strzelanie, które w przyszłości będzie kładło nacisk na oszczędne korzystanie z amunicji. Gra jest niestabilna, framerate tragiczny, a jakość grafiki - delikatnie rzecz ujmując - wyraźnie odbiega od tego, co mogliśmy zobaczyć chociażby w Get Even czy World War 3. Nie zmiania to jednak faktu, że w Chernobylite tkwi ogromny potencjał, który postanowiłem wesprzeć przy pomocy własnego portfela. Kilka lat temu miałem okazję odwiedzić czarnobylską zonę i myślę, że w Chernobylite chyba najbardziej ujeła mnie autentyczność i możliwość ponownego odwiedzenia strefy.

Atmosfera to jednak zdecydowanie za mało, aby nowe dzieło The Farm 51 stało się hitem na miarę Metra czy S.T.A.L.K.E.R.-a. Pytanie czy twórcom uda się wykorzystać w pełni potencjał, jaki ma ich pomysł i rozwinąć mechaniki, których namiastkę dało nam demo. Na pewno pomogą im w tym fundusze zebrane podczas kampanii na Kickstarterze więc jeżeli do gry zachęciło was to, co właśnie przeczytaliście, wesprzyjcie ich i dołóżcie swoją cegiełkę do tego projektu. Kto wie, być może stworzymy razem tytuł, który mocno namiesza w klimatach post-apo i zdetronizuje S.T.A.L.K.E.R.A.-a?

Grę do testów podesłała firma The Farm 51, za co serdecznie dziękuję!

Autor: Dawid Sych