Data modyfikacji:

Dobre, złe i polskie w Kolonii

Wrażenia z Gamescomu 2018

Gamescom to jedna z najważniejszych imprez w roku – choć wielu wydawców rezerwuje sobie najważniejsze zapowiedzi i pierwsze pokazy na E3 dwa miesiące wcześniej, dla wielu przedstawicieli prasy z Europy to najlepsza okazja by zobaczyć wiele gier na raz, w jednym miejscu, a przy okazji załapać się na zajawki, które nie dotarły na targi w Los Angeles. Trzeba przyznać, że pod względem oferty tegoroczne targi dały radę, a jak zapewne widzieliście po umieszczanych na Facebooku zdjęciach, miałem okazję być na miejscu i wziąć sporo tytułów pod lupę. Przyjrzymy się im – przynajmniej pobieżnie – na tej i kolejnych stronach.

WIELCY ZWYCIĘZCY

Na targach można było zobaczyć całkiem sporo dobrych gier, trochę naprawdę solidnych i w sumie naprawdę niewiele takich, które z miejsca można by skreślić jako przeciętniaki. Jeśli jednak miałbym wskazać jednego zwycięzcę, jeden tytuł, który zrobił największe wrażenie… Nie zrobię tego, i zamiast tego wskażę dwóch: Devil May Cry 5 i Sekiro: Shadows Die Twice.

  • Kup grę DmC: Definitive Collection (PS4) na Ceneo.pl
  • DMC 5 długo kazało na siebie czekać – po krótkim romansie z Ninja Theory i ich niezbyt ciepło przyjętym DmC wracamy do głównej, znacznie bardziej przerysowanej serii. Na Gamescomie można było zagrać w początkową misję gry, zobaczyć, jak Nero ciska swoimi odczepianymi protezami i poczuć dynamiczną walkę nawet, jeśli startowe ataki nie dawały zbyt wiele możliwości budowania kombosów. To po prostu będzie solidna produkcja.

    W kwestii Sekiro: Shadows Die Twice muszę powiedzieć jedno – to Soulsy, na które czekałem. Z jednej strony dostajemy znajomy (lecz jednocześnie nie skopiowany) system walki, z drugiej zupełnie świeżą dla gier From Software mechanikę poruszania się po mapie, która znacząco dynamizuje rozgrywkę. Zasadzanie się na przeciwników, błyskawiczne przeskakiwanie po dachach i inne gadżety, z jakich korzysta bohater sprawiają, że z jednej strony, czujemy, że stało to gdzieś koło serii Souls, a z drugiej jest mocno inne. Szczególnie, że od uników tym razem ważniejsze jest kontrowanie ciosów, zderzanie się mieczami w samurajskim stylu. W rezultacie dostajemy grę, która potrafi nas ukarać za przyzwyczajenia, jakie mieliśmy z poprzednich tytułów From Software.

    NAJPIĘKNIEJSZA

    Zdecydowanie najładniejszej gry targów nie należało szukać u wielkich wydawców i wśród wysokobudżetowych tytułów. Najpiękniejszą grą tegorocznego Gamescomu jest bowiem, całkowicie bezkonkurencyjnie, Gris. Co? Że nigdy o niej nie słyszeliście? Cóż, czasem naprawdę warto zwrócić uwagę na gry indie, bo są wśród nich takie właśnie perełki.

    Wydawana przez Devolver platformówka wygląda jak coś spod pędzli rysowników studia Laika i zachwyca każdym kadrem i animacją. To gra, w którą nie da się przegrać, a która jednocześnie testuje momentami naszą cierpliwość, ale robi to po coś – by opowiedzieć swoją historię. Jednocześnie każdy piękny kadr tej produkcji daje nam szansę by wziąć kilka głębokich wdechów i odpocząć ciesząc się ilością detali i akwarelowymi barwami, a już samo to zasługuje na pochwałę. Gris jest piękny.

    NAJCTHULHOWIEJSZE

    I kolejny remis wśród wrażeń – dwie gry osadzone w świecie Zewu Cthulhu, zrobiły bardzo pozytywne wrażenie i przedstawiły dwa zbliżone, choć jednocześnie odczuwalnie różne spojrzenia na standardowe realia tego świata, zbudowane z lat dwudziestych, zmęczonych życiem ludzi i przedwiecznych potworów. Chodzi oczywiście o Call of Cthulhu i Sinking City. Z pierwszą z gier spędziłem na targach dwie godziny badając okultystyczne tajemnice i dziwne miasto pełne czczących Świętego od Mórz ludzi i muszę przyznać, że momentami czułem, jakbym znowu po raz pierwszy usiadł do Vampite: The Masquerade Bloodlines, tyle, że bez walki. Drugi tytuł oglądałem tylko na pokazie, ale kobieta z zaszytymi ustami i zalane miasto, po którego częściach musimy podróżować motorówką zrobiły wrażenie.

    Zarówno Call of Cthulhu jak i Sinking City zdają się mieć coś ciekawego do zaoferowania, jednocześnie będąc miejscami nieco… topornymi. To produkcje w najlepszym przypadku AA, należy spodziewać się więc nieco sztywnych animacji i problemów technicznych, jednocześnie jednak obie zdają się dość sprawnie oddawać koncepcje i atmosferę prozy Lovecrafta. Czekam, co z nich wyjdzie.

    NIE DO POBICIA

    Nie będę udawał, jedną z gier, na które najbardziej czekałem na tegorocznych targach był Soul Calibur VI. Po ukochanej czwórce i dość przeciętnej piątce czekałem na grę, która pozwoli mi znowu nabrać wiadro przyjemności z bicia innych i, cóż, wygląda, że ją dostanę. W nowego Soula tłukłem się postaciami zarówno starymi jak i nowymi i z mojej perspektywy, po zmyciu nadmiaru fajerwerków, jakimi męczyła "piątka" jest teraz naprawdę dobrze.

    Pomijając świetny zestaw postaci i mechaniki, Bandai Namco zapowiedziało, że gra będzie miała dwa tryby rozgrywki dla pojedynczego gracza, w tym jeden dość… RPGowy. Przyznaję, że budowanie swojej postaci, losowe spotkania i podróżowanie po mapie świata to nie do końca to, czego się spodziewałem, ale pomysł wydaje się naprawdę interesujący. Jestem bardzo ciekaw, co z tego wyjdzie, na tę chwilę mogę powiedzieć jednak, że granie Geraltem daje całkiem sporo frajdy.

    POZYTYWNE NIESPODZIANKI

    Na koniec tej strony zestawienia chciałbym wspomnieć o paru pozytywnych niespodziankach, które czekały mnie na tych targach, z których największą jest chyba Desperados 3, oparte na mechanice całkiem udanego Shadow Tactics: Blades of the Shogun. Choć gra składa się jeszcze z wielu tymczasowych animacji i elementów, muszę przyznać, że „Westernowi Commandosi” wyglądają naprawdę dobrze, choć ich obecność ujawniona została w ostatniej chwili. Dużo sztuczek, które wykorzystamy podczas gry to kopie tego, co widzieliśmy w poprzedniej, samurajskiej produkcji, jednak mapy zostały wymyślone trochę na nowo i teraz nie musimy się ciągle skradać - pełne ludzi obszary publiczne wyraźnie zmieniają dynamikę rozgrywki.

    Bardzo dobrze grało się też w Mount Blade 2: Bannerlord, choć trzeba przyznać, że do prawdziwego cieszenia się tą produkcją będziemy potrzebowali minimum kilkunastu godzin. Gra jest większa, ładniejsza i bardziej dopracowana niż jedynka, i chyba w sumie wszyscy dokładnie tego potrzebowaliśmy. Chodzenie po wioskach, szukanie zadań i rozmówców i zdecydowanie czytelniejszy interfejs gry to tylko drobiazgi na wyraźnie bardziej dopracowanej, bitewnej rozgrywki. Taleworlds zdecydowanie dostarcza.

    Ostatnią bardzo godną uwagi produkcją jest dla mnie Life is Strange 2 – choć nie jestem fanem jedynki, a Captain Spirit zostawił mnie z mieszanymi uczuciami, tutaj DontNod zdaje się naprawdę dawać radę. Historia zmierza w ciekawym kierunku, a relacja dwóch braci, dziwnie kojarząca się z pierwszym sezonem Telltale’owego The Walking Dead obiecuje, że możemy dostać ciekawy narracyjnie produkt. Czekam!

    ZAWODY DUŻE I MAŁE

    Pierwszym zawodem targów była konferencja nVidii. Jeśli wydaje się Wam, że stream z wydarzenia był nudny, pocieszcie się, że nie musieliście przez dwie bite godziny siedzieć na miejscu, w sali. Słowo „raytracing” powtarzano z taką częstotliwością, że można sobie było urządzić małą grę w picie kolejki przy każdym powtórzeniu, a zachwyt nad technologią zdecydowanie przyćmił konkrety.

  • Kup grę Soul Calibur VI Collector's Edition na Ceneo.pl
  • Ciężko też powiedzieć, że produkty Bandai Namco dały sobie bardzo radę – przykrą niespodzianką w przypadku Soul Calibura VI było umieszczenie jednej z popularnych postaci, Tiry, w dostępnym od pierwszego dnia DLC. Twin Mirror, zwiastowany jako nowa przebojowa przygodówka od DontNod wygląda trochę jak nowa przebojowa przygodówka cięta z szablonu, jaki zbudowało sobie ostatnio DontNod, która ma może oryginalną mechanikę, ale historię opowiada w dość charakterystyczny dla studia sposób.

    NIEWYRÓŻNIAJĄCE SIĘ SEQUELE

    Muszę przyznać, ze osobiście zawiodłem się dość mocno na Shadow of the Tomb Raider, który na tę chwilę wydaje się bardzo dużą powtórką z dwóch poprzednich gier, z dodanym tylko elementem faktycznego zwiedzania grobowców. Demonstracja tego, jak gra wykorzystuje karty nVidia serii 20xx byłaby może bardziej imponująca, gdyby nie odbywała się na statycznym demie, mogłaby bowiem odciągnąć nieco uwagę od niezbyt oryginalnej rozgrywki.

    Nie za bardzo wyróżnił się także nowy Space Hulk Tactics od Focusa, który z jednej strony wprowadza zmiany zmieniające serię o dość mieszanych recenzjach w coś znacznie bardziej zjadliwego, jednocześnie jednak wciąż, bardzo wyraźnie skierowany do wąskiej grupy odbiorców, szukających adaptacji gier planszowych z pewnymi ulepszeniami. Cholernie trudnych gier planszowych, co w tym wypadku jest bardziej wadą niż zaletą.

    Niezbyt imponująco wypadło też Darksiders 3, które jest niby całkiem przyzwoicie wykonane i ma parę ciekawych rozwiązań mechanicznych, jednocześnie jednak wygląda niesamowicie wręcz pospolicie, co sprawia, że na tle innych nadchodzących premier może mocno spaść na dalszy plan.

    ROZCZAROWUJĄCA BOMBA

    Przyznam szczerze, że zawiedziony jestem także Cyberpunkiem 2077. W momencie publikacji tego tekstu wielu z Was z pewnością już widziało prezentację po poniedziałkowym streamie, dlatego może łatwiej będzie wytłumaczyć, w czym tkwi problem. Sama demonstracja wypadła bardzo dobrze (o czym zresztą przeczytacie dalej), problem w tym, że jednocześnie nie mówi nam za wiele o końcowym produkcie.

    Demo, jakie zaprezentowano na Gamescomie różniło się w kilku aspektach od tego, co pokazano publicznie, ale były to kosmetyczne decyzje, a nie rewolucje. Co było więc takim zawodem? „Dorosłość” prezentowana przez fakt, że bohater(ka) uprawia niezobowiązujący seks, wyglądająca na mocno oskryptowaną na potrzeby demonstracji walka i fakt, że z tego, co zobaczyliśmy naprawdę trudno wydedukować, jak będzie wyglądać finalny produkt. Miejmy nadzieję, że kolejna zajawka będzie dużo lepsza w pokazywaniu całości gry, a nie jej dość specyficznego wycinka.

    NA POLSKIM FRONCIE

    Pozycja naszego kraju na tegorocznych targach była niesamowicie solidna – począwszy od Cyberpunka, który zachwycał wszystkim, od stylizacji stoiska, przez parę cosplayerów wcielających się w męski i damski wariant V, aż po demonstrację, która była pełna wizualnych fajerwerków, i ciekawych, pozwalających naprawdę zanurzyć się w świecie pomysłów.

  • Kup grę Wiedźmin 3: Edycja gry roku (Xbox One) na Ceneo.pl
  • Cyberpunk skutecznie przyciągał do siebie ludzi, czarując obietnicami CDProjektu Red, które mogą zostać tym razem zrealizowane jeszcze lepiej niż w Wiedźminie 3. Klimat prezentacji i wygłupy prowadzących, którzy dbali o to, by każdy pokaz był choć odrobinę inny od poprzednich przekonują, że to nie całkiem wyreżyserowane, sztywne demo. Chcę dostać w swoje łapy karabiny obliczające rykoszety, potężne katany powstrzymujące pociski i masę innych gadżetów, które pokazano. Chcę też zobaczyć, jak wygląda gotowa gra.

    TA DRUGA… TE DRUGIE?

    Polskie gry nie kończą się jednak na Cyberpunku, a Techland przygotował nawet dwie ciekawe alternatywy. Dying Light 2, które pokazuje zupełnie inny od CDProjektowego sposób budowania RPGowego świata, w którym parkour i uciekanie przed zombiakami przeplata się z mocno zmieniającymi świat decyzjami zachęcił do spróbowania nawet mnie, choć produkcji o żywych trupach zazwyczaj unikam.

    Z kolei Bad Blood, czyli „Brutal Royale” z zombiakami i żywymi graczami to tytuł dalej pozostający poza obszarem moich zainteresowań, ale wedle doniesień szalenie ciekawy, nawet jeśli momentami dość frustrujący przez naturę gatunku, w którym umrzeć można już w pierwszej minucie. W obu tytułach widać masę serca i starań i w obu chce się wykrzyczeć, że Techland zasługuje na olbrzymie pochwały.

    MNIEJ ZALEŻNI

    Fundacja Indie Games Poland przywiozła na targi olbrzymią grupę niezależnych twórców i wymienienie ich wszystkich tutaj byłoby nie lada wyczynem, dlatego pozwolę sobie wspomnieć o jednej tylko produkcji – Fury Unleashed (do niedawna Badass Hero). Ta komiksowa platformówka z jednej strony prezentuje się naprawdę wyzywająco, a jednocześnie widać po niej ile serca włożyli w produkcję twórcy.

    Dużo pasji widać także w przygodowym Kursku od Jujubee, którego przedstawiciele dotarli na Gamescom mimo tego, że życie starało się bardzo powstrzymać ich przed pokazaniem swojej gry. Wydawnictwo Klabater pokazywało natomiast bardzo ciekawy i oryginalny produkt We. The Revolution pozwalający wcielić się w rolę rewolucyjnego sędziego podczas Rewolucji Francuskiej.

    Farm 51 zachęcało do przetestowania sieciowej strzelanki World War 3, która jest nieco bardziej klasyczyną odpowiedzią na, dla niektórych zbyt różnorodnego i kolorowego, Battlefielda V. Choć strzelanie się na ulicach realistycznie oddanej Warszawy czy Berlina może być nieco niekomfortowe, chętnie zobaczę, jak poradzi sobie ta polska produkcja.

    POLSKIE NATARCIE

    Ostatnia z produkcji, o jakich chciałbym wspomnieć nie jest co prawda polska, ale dostała właśnie niemały pancerny dodatek, z biało-czerwonymi oznaczeniami. Chodzi oczywiście o World of Tanks. Twórcy z olbrzymią pasją opowiadali, jak wyszukiwali w archiwach informacji o projektach polskich czołgów, by uzupełnić pojedyncze istniejące modele naszej myśli technicznej i zbudować pełen zestaw pancerniaków, które będzie można wystawić na polu bitwy.

    Krzyżówka prototypów, projektów i pomysłów na ciężkie i średnie czołgi spotyka się tutaj z paroma całkiem prawdziwymi modelami pancernymi, które wyprodukowaliśmy w pierwszej połowie dwudziestego wieku, a małą wisienką na torcie jest odbita przez Powstańców niemiecka Pantera. Do tego dochodzi mapa i kawałek nagrany przez Żywiołaka, co jest całkiem miłym smaczkiem i prezentem dla polskich graczy.

    Autor: Artur Cnotalski