Data modyfikacji:

Diablo na śniegu. Recenzja Vikings: Wolves of Midgard

Wyruszamy polować na Olbrzymów.

Studio Games Farm kojarzone dotychczas głównie ze zręcznościowej serii Air Conflicts, postanowiło przerzucić się na inny gatunek gier. Nie jest to jednak pierwsza próba stworzenia hack slasha przez słowackiego producenta. Kilka lat temu do sprzedaży trafiła pecetowa produkcja Shadows: Heretic Kingdoms, zbierająca w mediach całkiem przyzwoite oceny, dlatego istniało duże prawdopodobieństwo, że recenzowane przeze mnie Vikings: Wolves of Midgard będzie jeszcze lepszym dziełem. Czy tak było? Już spieszę z wyjaśnieniami

Chyba każdy producent marzy o sukcesie jaki odniosła w branży gier seria Diablo. Dlatego od wielu lat na rynku pojawiają się kolejne klony tejże produkcji, z czego jedne oferowały coś świeżego, a inne bezczelnie zrzynały pomysły artystów z Blizzarda. Produkcji Games Farm bliżej do tego drugiego, ale to i tak nie przeszkadza to w stosunkowo dobrej zabawie, przynajmniej jeśli przymkniemy oczy na niektóre błędne decyzje lub niedoróbki, o jakich wspomnę za chwilę. Zdecydowanie największy atutem Vikings są liczne nawiązania do bogatej mitologii nordyckiej, która w ostatnich latach przeżywa prawdziwy renesans. Sama fabuła nie oferuje niczego ciekawego, ale liczne odniesienia do bogów, ich artefaktów oraz istotnych wydarzeń zostały umiejętnie wplecione w przygodę głównego bohatera (lub bohaterki). Niestety, twórcy mimo to nie potrafili przygotować ciekawej historii, będącej wyłącznie pretekstem do wyrzynania kolejnych zastępów wroga. Nie wykorzystano także w pełni bogatego bestiariusza, oferując niezbyt dużą liczbę przeciwników.

KLASYKA GATUNKU

Oczywiście starcia z przeciwnikami są motorem napędowym Wilków Midgardu. To właśnie na tym elemencie gameplayu spędzamy najwięcej czasu, co akurat nie powinno być zaskoczeniem, zważywszy z jakim gatunkiem mamy do czynienia. Na szczęście, operowanie orężem i masakrowanie oponentów zostało zrealizowane po mistrzowsku, dlatego nawet po kilku godzinach zabawy nie czułem zmęczenia pojedynkami. Do dyspozycji gracza oddano standardowe wyprowadzanie ciosów oraz kilka ataków specjalnych, przypisanych automatycznie do odpowiednich przycisków na DualShocku 4 (testowałem wersję na PlayStation 4 Pro). To, z jakich zdolności korzystamy, zależy od tego, jakiemu bogowi jesteśmy poddani i z jakiego rodzaju broni korzystamy. Przykładowo, żeby czerpać z siły Thora, należy korzystać z miecza dwuręcznego, z kolei Odyn da nam swoje błogosławieństwo, gdy w dłoniach będziemy dzierżyć kostur. Za osiągnięcia w bojach otrzymujemy punkty doświadczenia, które następnie wykorzystujemy do zwiększenia konkretnych zdolności. Warto jednak od początku gry zdecydować z jakiego rodzaju oręża mamy korzystać, żeby w pełni rozwinąć drzewko rozwoju jednego z bogów.

Vikings: Wolves of Midgard nie mogło się obyć bez zabawy w złomiarza i zbierania wszelkich śmieci, jakie znajdziemy na swojej drodze. Ilość przedmiotów przechowywanych w ekwipunku może nie jest zbytnio porażająca, ale przez niewygodny w obsługiwaniu interfejs, przeglądanie gratów bywa prawdziwą mordęgą. Osoby lubujące się we wszelakich statystykach powinny być natomiast usatysfakcjonowane. Co i rusz natrafimy na nowe amulety, paski mocy czy inne naszyjniki, a to tylko czubek góry lodowej. Wszystkie elementy wyposażenia możemy ulepszać za pomocą specjalnych run oraz zwiększać ich statystyki u rzemieślników. Żeby jednak otrzymywać wyższe osiągi, należy wcześniej rozbudować wioskę, do czego potrzebujemy kilku surowców. Te zbieramy podczas przygody lub otrzymujemy za wykonanie wyzwań, z góry przypisanych do danej misji. Muszę przyznać, że elementy ekonomiczne bardzo mi się podobały, ponieważ pozwalały na chwilę odetchnąć od siekania przeciwników na plasterki.

BUŁKA Z MASŁEM

Jak już wcześniej pisałem, system walki przypadł mi do gustu, jednakże to za mało, żeby uznać przygodę z Vikings za szczególnie porywającą. Przede wszystkim zawodzą projekty poziomów, polegające w dużej mierze na chodzeniu wzdłuż zamkniętych korytarzy z nielicznymi odnogami. Zdarzają się lokacje bardziej otwarte, ale mimo wszystko są one w mniejszości. Kolejnym problemem jest cel postawiony przed graczem, który na dobrą sprawę musi bezrefleksyjnie wycinać w pień kolejnych przeciwników i przeć przed siebie. Nie ma tu miejsca na jakiekolwiek zadania poboczne, czy bardziej skomplikowane interakcje. Są tylko wyzwania, ale te zazwyczaj polegają na zniszczeniu kilku obiektów lub zebraniu trzech żelaznych czaszek. W chwili uruchomienia misji, Wolves of Midgard zamienia się w prostackiego hack slasha, nie próbującego w żadnym stopniu zaskoczyć użytkownika. Gdzieniegdzie natrafimy na zagadkę logiczną, ale jej rozwiązanie i tak przychodzi do głowy automatycznie. Nie ma tu miejsca nie większe rozważania lub kombinowanie.

Praktycznie na koniec każdego poziomu czeka nas walka z wielkim i potężnym bossem. W początkowej fazie gry podchodziłem do tych starć z rezerwą, będąc zawsze przygotowanym na ciężki pojedynek. Niestety, Games Farm kompletnie nie ogarnęło jak dobrze skalować poziom trudności względem siły głównego bohatera. Po jakimś czasie moja postać była tak potężna, że właściwie przeciwnicy nie byli w stanie zadać mi jakichkolwiek obrażeń. Nawet silni bossowie, wykorzystujący magię i potężne ataki nie robili na mnie wrażenia. Ot, stawałem przed nimi i mashowałem przyciski odpowiedzialny za atak. Dlatego im dalej w las, tym gra robi się coraz bardziej monotonna, ponieważ nie stawia przed graczem żadnego wyzwania. Sytuacja zapewne wygląda inaczej na najwyższym poziomie trudności, ale większość graczy i tak zazwyczaj stawia na "Normal", co akurat w przypadku tej pozycji może zepsuć zabawę.

LODY TOPNIEJĄ

Vikings: Wolves of Midgard to bardzo nierówna produkcja, która miesza w sobie ciekawe rozwiązania z wieloma niedopracowanymi elementami. Nie wspominałem wcześniej o warstwie technicznej i choć do oprawy wizualnej nie mam żadnych zastrzeżeń, to już działanie gry kilkukrotnie doprowadziło mnie do irytacji - zacinające się postacie na obiektach, nieaktywujące misje, itp. Pomimo wszystkich wad, miłośnicy hack slashy powinni czerpać z gry sporo przyjemności. Tytuł Games Farm potrafi bawić, ale trzeba go odpowiednio dawkować - przy dłuższych posiedzeniach potrafi być męczący.

Grę do testów dostarczyła firma cdp.pl, za co serdecznie dziękujemy!

 

Autor: Łukasz Morawski