Data modyfikacji:

Cóż może zmienić naturę człowieka: recenzja Planescape Torment Enhanced Edition

Są takie gry, których czas się nie ima.

Kiedy kilka tygodniu temu wspominałem Planescape Torment nie śniło mi się nawet, że tak prędko powrócę do Sigil i przygód Bezimiennego. Wszystko dzięki studiu Beamdog, które najlepsze zostawiło na koniec i po odświeżonych wersjach Baldur's Gate oraz Icewind Dale wypuściło edycję rozszerzoną kultowej gry ze stajni Black Isle Studios. Jak Planescape Torment wypada 18 lat po premierze?

Historia Bezimiennego, który budzi się na stole w prosektorium i nie ma najmniejszego pojęcia jak się tam znalazł, ani nawet kim jest, do dzisiaj nie straciła na atrakcyjności. Ba! Myślę, że wręcz zyskała, ponieważ próżno szukać w Planescape Torment sandboksowych zapychaczy, jakimi wypełnione są po brzegi współczesne produkcje. Każde zadanie i każdy dialog to prawdziwe perełki. Wbrew powszechnemu przekonaniu, PT nie jest też do bólu przegadany, jak Torment: Tides of Numenera, który mieni się jego duchowym spadkobiercą. Fakt, tekstu jest sporo, ale czyta się go z największą przyjemnością. Planescape Torment to nie tylko ciekawe historie, ale także świetne postaci i genialne dialogi, które nieraz zahaczają o tematy filozoficzne i to nie gorzej niż niejedna książka.

Niestety, diament ten ma jedną skazę - w przeciwieństwie do Baldur's Gate Enhanced Edition, odświeżonej wersji Planescape Torment nie wzbogacono o żadną nową zawartość, nawet elementy, które tkwiły w plikach oryginalnej gry i przywrócono je dzięki modyfikacji Unfinished Business, pozostały nietknięte. Czym w takim razie zajęty był Chris Avellone, główny projektant Planescape Torment, zaproszony do współpracy przez studio Beamdog? Zasięgnąłem informacji na forum i wiem już, że wprowadził kilka kosmetycznych poprawek, ale nic wartego większej uwagi. Szkoda, że nie zdecydowano się na dodanie jakiejkolwiek nowej zawartości, tym bardziej, że twórcy mieli dostęp do popularnych modów. Zmiany objęły zatem głównie technikalia.

Edycja rozszerzona Planescape Torment doczekała się przeprojektowanego interfejsu w wysokiej rozdzielczości, dodatkowych funkcji, takich jak przybliżenie, automatyczne podnoszenie przedmiotów z ziemi, podświetlenie interaktywnych elementów, czy okno walki. Spośród usprawnień grafiki, oczywiście poza większymi rozdzielczościami, w oczy najbardziej rzuciły mi się pogrubione kontury postaci. Odświeżona została też genialna ścieżka dźwiękowa skomponowana przez Marka Morgana. Udało się nawet zachować oryginalny polski dubbing, który zawstydzić może wielu współczesnych aktorów. Najbardziej spodobał mi się nowy interfejs - zniknęło niewygodne kołowe menu, a wszystkie ważne funkcje wrzucono w dolny pasek, dzięki czemu znajdują się teraz pod ręką. Mała zmiana, a jaka różnica!

Największą zaletą edycji rozszerzonej, przynajmniej w moim odczuciu, jest więc to, że w końcu nie musiałem żonglować płytami, które nota bene już nie działają, ani grzebać w plikach, żeby znów móc cieszyć się moją ulubioną grą. Cieszy też to, że większość nowych funkcji jest opcjonalna i można je wyłączyć w każdej chwili. Niestety, grze zdecydowanie zbyt często zdarzało się wysypywać do pulpitu.

Jeżeli nie mieliście jeszcze okazji zagłębić się w świat Planescape Torment, to premiera edycji rozszerzonej od studia Beamdog jest ku temu najlepszym pretekstem. Wizualnie PT nie prezentuje się może najlepiej, ale nie ma też tragedii. Jest za to historia, która wciąga na tak bardzo, że wkrótce zapomina się o niedostatkach grafiki. Dodajcie do tego genialną ścieżkę dźwiękową Marka Morgana i fenomenalny polski dubbing. Szkoda tylko, że twórcy skupili się wyłącznie na technikaliach i nie wzbogacili gry o żadne nowe treści, które starzy wyjadaczy na pewno przywitaliby z wielką radością.

Grę do testów dostarczyła firma Beamdog, za co serdecznie dziękujemy!

Autor: Dawid Sych