Data modyfikacji:

Assassin's Creed: Syndicate - recenzja

Nowe miejsce, stara bajka - Ubisoft znów podąża utartą ścieżką.

Zawiedziony ogarniętym ogniem rewolucji Paryżem, podszedłem z dużą dozą sceptycyzmu do Londynu epoki wiktoriańskiej. Na szczęście, przeżyłem rozczarowanie. Najnowsza odsłona popularnej serii pokazuje, że Ubisoft nadal potrafi wykrzesać z siebie trochę nowych i ciekawych pomysłów.

Rodzeństwo Frye

Bohaterami Assassin' s Creed: Syndicate są bliźnięta Jacob i Evie Frye, dwójka młodych Asasynów, którzy pewnego dnia postanawiają odbić Londyn z rąk Templariuszy. Zadanie nie należy do łatwych, ponieważ Zakon od lat trzyma miasto w żelaznym uścisku. Wpływy Rycerzy Świątyni rozciągają się od najbiedniejszych ulic po najwyższe sfery władzy.

Od pierwszych chwil spędzonych z grą czuć, że Ubisoft podjął dobrą decyzję przekazując najnowszą odsłonę serii zespołowi stacjonującemu w Quebec i rezygnując z trybu wieloosobowego. Położenie większego nacisku na fabułę bardzo pomogło Syndicate. Zeszłoroczne Unity kulało w tej materii i nic dziwnego, że - delikatnie mówiąc - nie przypadło fanom do gustu.

Wprowadzenie dwójki protagonistów wyraźnie odświeżyło skostniałą formułę gry. Jacob i Evie są jak ogień i woda. Przejawia się to nie tylko w różnicy charakterów, ale nawet metod, którymi chcą przywrócić chwałę Asasynom. Porywczy Jacob jedyną szansę widzi w wojnie z Templariuszami , a opanowana Evie w odnalezieniu fragmentów Edenu.

Jest to o tyle istotne, że zadania stojące przed bliźniakami diametralnie się od siebie różnią. Atrakcyjność opowiadanej historii podnoszą ponadto (i jak zwykle) spotkania z historycznymi postaciami, a raczej ich interpretacjami wykreowanymi przez twórców. Na naszej drodze spotkamy między innymi Karola Dickensa, Aleksandra Grahama Bella czy Karola Darwina.

Asasyni nie byliby sobą, gdyby nie walczyli o czyjąś wolność. Nie inaczej jest i tym razem. Wiktoriański Londyn nie jest rajem - chciwi przemysłowcy nieustannie uciskają proletariat, dlatego część stojących przed nami zadań opiera się na walce z wyzyskiem. Ratowanie wykorzystywanych do pracy w nieludzkich warunkach dzieci to chleb powszedni naszej przygody.

Jeżeli chodzi o zadania poboczne, to jest ich tyle, że trudno narzekać na nudę. Rozbijanie siedzib gangów, zabijanie templariuszy, porwania, napady na pociągi, udział w wyścigach i walkach na pięści to tylko niektóre z dostępnych aktywności. Warto się ich podejmować, ponieważ otrzymujemy za nie nie tylko pieniądze i doświadczenie, ale nierzadko także lepsze wyposażenie.

Dwa umysły, jedno ciało

O ile w sferze fabularnej dualizm bohaterów jest wyraźnie zaznaczony, o tyle w rozgrywce nie odczuwamy go w ogóle. W teorii Jacob jest typem wojownika, z kolei Evie preferuje pozostawanie w cieniu. W praktyce postaci różnią się jedynie wyglądem. Nawet drzewka umiejętności, które rozwijamy w trakcie gry, dla obojga protagonistów są identyczne.

To chyba największa bolączka Assassin's Creed: Syndicate. Grając, ma się wrażenie, że zespół Ubisoft Quebec miał dobry pomysł, ale bał się zrealizować go do końca. Wyobraźcie sobie o ile ciekawsze byłyby misje fabularne, gdyby wymuszały na nas dwa zupełnie różne style rozgrywki. Niestety, musimy zadowolić się utartymi lata temu schematami. Szkoda.

Zawód: Asasyn

Rozgrywka zasadniczo nie różni się od tego, do czego zdążyły przyzwyczaić nas poprzednie odsłony serii. Oprócz misji fabularnych, Jacob i Evie wykonują całą masę zadań pobocznych. Dużą rolę, jak zwykle zresztą, odgrywa oswabadzanie dzielnic spod wpływu Templariuszy czy pomaganie sojusznikom. Wszędzie też porozrzucane są różne "znajdźki".

Kolejnym istotnym elementem jest budowa tytułowego gangu. Tym razem stajemy nie na czele Zakonu Asasynów, ale bandy uliczników, którzy rzucąją wyzwanie Templariuszom. Gang jest na tyle ważną częścią rozgrywki, że otrzymał własne drzewko umiejętności, które rozwijamy za zdobyte fundusze. Warto w nie inwestować, ponieważ mogą znacznie ułatwić nam życie.

Walka, która stanowi nieodłączną część gry, nadal opiera się na kombinacjach ataków, uników i kontr. Ze względu na realia historyczne wygląda jednak nieco inaczej niż dotychczas, ponieważ bohaterowie preferują kastety, noże, laski z ukrytymi ostrzami i broń palną. Sprawia to, że starcia z przeciwnikami są niezwykle brutalne, a przy tym bardzo widowiskowe.

Wiktoriański Londyn

Najbardziej imponującym elementem Assassin's Creed: Syndicate jest miejsce akcji. XIX-wieczny Londyn bije na głowę wszystko, co mieliśmy okazję widzieć do tej pory. Serce Imperium brytyjskiego przytłacza monumentalnością, a w powietrzu dosłownie czuć rewolucję przemysłową - całe miasto usiane jest dymiącymi fabrykami i budynkami z czerwonej cegły.

Ogromna przestrzeń wymusiła zmiany w sposobie przemieszczania się. Londyn można przemierzać powozami, barkami i parowcami oraz koleją. Jeden z pociągów stanowi nawet bazę wypadową bohaterów. Pozostaje też metoda tradycyjna, czyli skakanie po dachach. Aby to ułatwić, w ręce graczy oddano wyrzutnię lin, która umożliwia szybkie pokonywanie dłuższych dystansów.

Skoro już o poruszaniu się mowa, studiu Quebec nie udało się uniknąć błędów, które towarzyszą serii od początku. Asasynowi ciągle zdarza się wykonywać niezamierzone przez gracza ruchy. Jest to tym bardziej frustrujące, że zwykle dzieje się w sytuacjach wymagających perfekcyjnej koordynacji. Nie raz i nie dwa soczyście zakląłem z powodu problemów ze sterowaniem.

Angielska pogoda

Strona wizualna Assassin's Creed: Syndicate wypada bardzo dobrze. Graficy zadbali o najdrobniejsze szczegóły otoczenia i modeli postaci. Na słowa pochwały zasługują również efekty świetlne, dym i deszcz. Niemniej jednak oprawa graficzna najnowszej odsłony serii nie różni się bardzo od tego, co mogliśmy zobaczyć w Unity. Jest dobra, ale nie powala na kolana.

Sporo dobrego można powiedzieć o udźwiękowieniu. Rozgrywce towarzyszy nastrojowa muzyka poważna, która doskonale pasuje do całości. Mam tylko jeden zarzut odnośnie oprawy dźwiękowej. Akcja gry toczy się w Londynie, ale niewielu aktorów głosowych mówi z charakterystycznym brytyjskim akcentem, co psuje nieco klimat.

Czy warto?

Assassin's Creed: Syndicate to zdecydowanie najlepsza odsłona serii od czasów pamiętnego Black Flag z 2013 roku. Położenie większego nacisku na fabułę opłaciło się, zabrakło natomiast pomysłów na na nieco większe urozmaicenie rozgrywki. Zmiany mają charakter kosmetyczny, dlatego osoby, które są z serią od samego początku, mogą poczuć się już nieco znużone. Assassin's Creed: Syndicate to solidna gra, ale niestety nic poza tym. Twórcom udało się zatrzeć złe wrażenie po Unity. Dobre i to, niemniej jednak Asasynom przydałaby się dłuższa przerwa.

Autor: Dawid Sych